Świąteczne spotkania i życzenia
Święta Bożego Narodzenia to również czas większej uwagi poświęconej innym ludziom. Przede wszystkim rodzinie, przyjaciołom, kolegom i koleżankom. Jednym ze sposobów na większe niż na co dzień zwrócenie się do innych są życzenia świąteczne, składane przy najróżniejszych okazjach oraz kartki świąteczne.
Życzenia najbliższym składamy przeważnie przy wigilijnym stole, ale otwartość na innych, ta wspaniała polska cecha w okresie okołoświątecznym objawia się licznymi „opłatkami”, czy też „wigiliami”, czyli spotkaniami świątecznymi w pracy lub w gronie przyjacielskim.
Dziś spotyka się najróżniejsze style takich spotkań i życzeń. Najczęściej mamy do czynienia u nas w Polsce z modelem tradycyjnym, w którym są jakieś prawdziwe nawiązania do wszystkiego, co istotne w świętach Bożego Narodzenia, związanych przecież z narodzeniem naszego Zbawcy, Jezusa Chrystusa. Mamy więc gwiazdę betlejemską, mamy szopkę ze Świętą Rodziną, nasze polskie dzielenie się opłatkiem, tradycyjne wigilijne potrawy, życzenia w jakiś sposób nawiązujące do zbliżających się świąt i naszej wiary, śpiewanie kolęd. Ale nawiązując do wiodącego motywu moich felietonów jest i druga strona medalu. W niektórych środowiskach mamy do czynienia ze zjawiskiem wdzierania się do świąt zupełnie innych zwyczajów. Spotkałem np. tzw. wigilię, która była właściwie potańcówką połączoną z opychaniem się mięsiwem i przeróżnymi frykasami. Scenka podobna do tej z filmu „Rozmowy kontrolowane”, gdzie w środowisku komunistycznej władzy świętuje się wigilię śpiewając „Podmoskownyje wiecziera” i objada golonką z chrzanem. Ale to nie było w środowisku komunistycznej władzy w latach 80., ale niedawno w jednym z polskich oddziałów dużej, międzynarodowej korporacji. Coraz częściej spotyka się również kartki „świąteczne” tylko z nazwy. W łagodniejszych wersjach jest zima, jest drzewko, okienko z palącym się światłem, a w życzeniach – „ciepła z okazji świąt”, czy też „wesołych świąt”. Jakich? Nie wiadomo. Spotkałem jednak również wersje zupełnie wyprute z jakiejkolwiek symboliki bożonarodzeniowej. Np. motywami graficznymi na takiej kartce świątecznej był układ rurek i figur geometrycznych oraz sylwetka ludzka. Do tego życzenia „ciepła i radości”. Zjawiskiem cywilizacyjnym, które z jednej strony rozumiem, ale nad którym boleję, jest powolne zanikanie zwyczaju wysyłania kartek świątecznych. Sam pisałem kiedyś dużo listów i zawsze na święta wysyłałem kartki. Kilka lat temu jednak zaprzestałem tego zwyczaju. Wyparły go maile, czyli też listy i kartki, ale wysyłane drogą elektroniczną. A bywały momenty, że pod naszą domową choinką, albo później na tasiemce zawieszanej w okolicy choinki stało, lub było podwieszonych około trzydziestu kartek z życzeniami, jakie otrzymaliśmy. To był taki znak, że w święta wzajemnie pamiętamy o sobie. Dziś w mojej skrzynce mailowej ląduje sporo różnych życzeń i sporo jest przeze mnie wysyłanych. Ale to nie to samo. Nie tworzy to bowiem w takim stopniu nastroju świątecznej wspólnoty jak stojące gdzieś na stoliku, pod choinką lub przymocowane w widocznym miejscu kartki świąteczne. Rozmyślając o tych sprawach postanowiłem więc wrócić do zwyczaju wysyłania kartek świątecznych. Ha, zobaczymy jak będzie z realizacją.
Kończąc ten felietonik pragnę wszystkim czytelnikom „Wyszkowiaka” życzyć z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia dużo wiary, nadziei i miłości, czyli tych łask Bożych, które powodują, że nasze życie ma sens.
Marek Głowacki
„Wyszkowiak” nr 52 z 17 grudnia 2013 r.
Dziś spotyka się najróżniejsze style takich spotkań i życzeń. Najczęściej mamy do czynienia u nas w Polsce z modelem tradycyjnym, w którym są jakieś prawdziwe nawiązania do wszystkiego, co istotne w świętach Bożego Narodzenia, związanych przecież z narodzeniem naszego Zbawcy, Jezusa Chrystusa. Mamy więc gwiazdę betlejemską, mamy szopkę ze Świętą Rodziną, nasze polskie dzielenie się opłatkiem, tradycyjne wigilijne potrawy, życzenia w jakiś sposób nawiązujące do zbliżających się świąt i naszej wiary, śpiewanie kolęd. Ale nawiązując do wiodącego motywu moich felietonów jest i druga strona medalu. W niektórych środowiskach mamy do czynienia ze zjawiskiem wdzierania się do świąt zupełnie innych zwyczajów. Spotkałem np. tzw. wigilię, która była właściwie potańcówką połączoną z opychaniem się mięsiwem i przeróżnymi frykasami. Scenka podobna do tej z filmu „Rozmowy kontrolowane”, gdzie w środowisku komunistycznej władzy świętuje się wigilię śpiewając „Podmoskownyje wiecziera” i objada golonką z chrzanem. Ale to nie było w środowisku komunistycznej władzy w latach 80., ale niedawno w jednym z polskich oddziałów dużej, międzynarodowej korporacji. Coraz częściej spotyka się również kartki „świąteczne” tylko z nazwy. W łagodniejszych wersjach jest zima, jest drzewko, okienko z palącym się światłem, a w życzeniach – „ciepła z okazji świąt”, czy też „wesołych świąt”. Jakich? Nie wiadomo. Spotkałem jednak również wersje zupełnie wyprute z jakiejkolwiek symboliki bożonarodzeniowej. Np. motywami graficznymi na takiej kartce świątecznej był układ rurek i figur geometrycznych oraz sylwetka ludzka. Do tego życzenia „ciepła i radości”. Zjawiskiem cywilizacyjnym, które z jednej strony rozumiem, ale nad którym boleję, jest powolne zanikanie zwyczaju wysyłania kartek świątecznych. Sam pisałem kiedyś dużo listów i zawsze na święta wysyłałem kartki. Kilka lat temu jednak zaprzestałem tego zwyczaju. Wyparły go maile, czyli też listy i kartki, ale wysyłane drogą elektroniczną. A bywały momenty, że pod naszą domową choinką, albo później na tasiemce zawieszanej w okolicy choinki stało, lub było podwieszonych około trzydziestu kartek z życzeniami, jakie otrzymaliśmy. To był taki znak, że w święta wzajemnie pamiętamy o sobie. Dziś w mojej skrzynce mailowej ląduje sporo różnych życzeń i sporo jest przeze mnie wysyłanych. Ale to nie to samo. Nie tworzy to bowiem w takim stopniu nastroju świątecznej wspólnoty jak stojące gdzieś na stoliku, pod choinką lub przymocowane w widocznym miejscu kartki świąteczne. Rozmyślając o tych sprawach postanowiłem więc wrócić do zwyczaju wysyłania kartek świątecznych. Ha, zobaczymy jak będzie z realizacją.
Kończąc ten felietonik pragnę wszystkim czytelnikom „Wyszkowiaka” życzyć z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia dużo wiary, nadziei i miłości, czyli tych łask Bożych, które powodują, że nasze życie ma sens.
Marek Głowacki
„Wyszkowiak” nr 52 z 17 grudnia 2013 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl