Wokół Marszu Niepodległości
Marsz Niepodległości stał się wydarzeniem znanym w całej Polsce dopiero przed trzema laty. Znaczące zasługi w popularyzacji jego idei ma Gazeta Wyborcza, której redaktorzy próbowali w 2010 r. pod hasłem „faszyzm nie przejdzie” zablokować marsz. Byłem jedną z osób, do których dotarła histeryczna akcja środowiska GazWyb i dlatego miedzy innymi wybrałem się wówczas w nasze narodowe święto do Warszawy. Zdziwił mnie ten faszyzm i zaintrygował. Postanowiłem więc sprawdzić, jak jest w rzeczywistości.
Pojawiłem się na Placu Zamkowym pół godziny wcześniej i oczom moim ukazał się widok jak ze stanu wojennego. Wszędzie szpalery policji w kaskach i z tarczami, policja z psami, policja na koniach. Te nieprzebrane zastępy policyjne pojawiły się z powodu obaw o awantury, bowiem po nawoływaniach niejakiego Seweryna Blumszteina z GazWyb ściągnęły do Warszawy lewackie bojówki odmawiające ruchom narodowym, organizatorom marszu prawa do istnienia. Jak się okazało, w samej Warszawie do poważniejszych awantur nie doszło, choć lewacy jak stada hien krążyli wokół manifestantów. Marsz po uzgodnieniach z policją przeszedł inną trasą i zakończył się zgodnie z planem pod pomnikiem Dmowskiego na Rozdrożu. Żadnego faszyzmu nie zauważyłem, choć trzeba powiedzieć, że okrzyki manifestantów były czasem dość radykalne i część młodych ludzi nastawiona była dość bojowo do lewicowych prowokatorów. Wróciłem do domu i jak to się mówi „szczęka mi opadła”, gdy obejrzałem nagraną dla mnie relację z TVP Info na żywo z wydarzenia, w którym zaledwie kilka godzin wcześniej brałem udział. Cała relacja była jednym wielkim kłamstwem. I to w odniesieniu do prostych, oczywistych spraw. Nie zgadzała się ani godzina rozpoczęcia i zakończenia, ani liczba uczestników, ani trasa przemarszu – po prostu nic. I tak już pozostało. To znaczy z roku na rok wokół Marszu Niepodległości mamy prowokacje, kłamstwa i manipulacje. Ale są one bezskuteczne. Z roku na rok bowiem ilość uczestników marszu rośnie. W roku 2010 było kilka tysięcy, dwa lata temu było to w mojej ocenie powyżej 20 tysięcy, a rok temu powyżej 50 tysięcy ludzi przeważnie młodych, którzy wyrażają w ten sposób z jednej strony dumę narodową z okazji Święta Niepodległości, a z drugiej sprzeciw wobec władzy i degeneracji III RP. Właśnie odrzucenie republiczki okrągłego stoliczka zapowiadane przez młodych narodowców stało się w ubiegłym roku przedmiotem burzy w mediach mętnego nurtu. Trąbiono w tony najwyższego oburzenia sugerując, że jeden z liderów narodowców zapowiedział odrzucenie „republiki”, to znaczy opowiedział się za dyktaturą. Funkcjonariusze III RP poprzebierani za dziennikarzy nie dodawali, że prawdziwe słowa odnosiły się do „republiki okrągłego stołu”, czyli tego postsowieckiego bagienka, które zafundowali nam panowie Wałęsa, Mazowiecki, Kuroń, Michnik i ferajna. Prymitywne to chwyty, ale kto powiedział, że propaganda ma być finezyjna? Również nasza władzunia z PO zaniepokojona sukcesem marszu jest aktywnym organizatorem prowokacji i różnych akcji przeciwdziałających. W ubiegłym roku prezydent Komorowski wywodzący się z tej formacji nagle zapragnął organizować manifestację w narodowe święto próbując tworzyć alternatywę dla Marszu Niepodległości. Co prawda, epigoński charakter tej inicjatywy jest ewidentny, a dla większości miłośników tej formacji politycznej narodowe święto to głównie długi weekend, okazja do grillowania i picia piwa, przemarsz prezydencki opiera się więc na zapędzonych rozkazem partyjnym urzędnikach, ale alternatywa jest. Ewidentną prowokacją w ubiegłym roku było zachowanie policji. Zablokowanie 50-tysięcznego zgromadzenia miało rozbić marsz i mogło doprowadzić do nieobliczalnych skutków. Jedynie spokojna i konsekwentna reakcja organizatorów marszu zapobiegła tragedii.
Z Wyszkowa co roku na marsz dojeżdża sporo osób. W tym roku wyjazd autokarem zorganizowało koło Młodzieży Wszechpolskiej. Dołączyły również spore grupy spośród studiujących wyszkowian oraz wiele pojedynczych osób i rodzin. Także wyszkowian na marszu było wielu. Dzięki temu manipulacje będą miały krótkie nogi.
Kończę felieton w czasie trwania Marszu Niepodległości śledząc informacje podawane przez TVP Info, TVN 24 i Polsat News. Z pewnością moja wiedza jest fragmentaryczna, choć łączę się wielokrotnie z uczestnikami tej manifestacji w celu weryfikowania oficjalnie podawanych informacji. Na początku miał miejsce incydent w okolicach ul. Skorupki, kiedy grupa zamaskowanych młodych ludzi wszczęła burdy. Straż marszu szybko opanowała sytuację, ale wzorem poprzednich lat w mediach długo o tym mówiono, pokazując te same ujęcia. Komentatorzy cały czas czekali z niecierpliwością na awantury, które nie nadchodziły. Często mówiono o grupach bandyckich, zagrożeniach, awanturach, czy też incydentach, choć wymieniano tylko ten jeden z okolicy ul. Skorupki. Dopiero po godzinie doniesiono o spaleniu „gejowskiej” tęczy na pl. Zbawiciela oraz o jakimś spaleniu samochodu, nie podając jednak żadnych faktów. Jak zwykle mieliśmy do czynienia w komentarzach z zaniżaniem ilości manifestantów, ale proste porównanie obrazów z marszu prezydenckiego i Marszu Niepodległości pokazuje jednoznacznie, że ten drugi był wielokrotnie większy i liczył co najmniej kilkadziesiąt tysięcy, może nawet więcej osób. Dodatkowo panie i panowie urzędnicy, spędzeni na manifestację prezydencką zostali co prawda oznaczeni kotylionami biało-czerwonymi przez organizatorów, ale zapomnieli, albo po prostu nie mają w domu flag narodowych, oflagowanie Marszu Niepodległości natomiast było naprawdę imponujące.
Marek Głowacki
„Wyszkowiak” nr 46 z 12 listopada 2013 r.
Z Wyszkowa co roku na marsz dojeżdża sporo osób. W tym roku wyjazd autokarem zorganizowało koło Młodzieży Wszechpolskiej. Dołączyły również spore grupy spośród studiujących wyszkowian oraz wiele pojedynczych osób i rodzin. Także wyszkowian na marszu było wielu. Dzięki temu manipulacje będą miały krótkie nogi.
Kończę felieton w czasie trwania Marszu Niepodległości śledząc informacje podawane przez TVP Info, TVN 24 i Polsat News. Z pewnością moja wiedza jest fragmentaryczna, choć łączę się wielokrotnie z uczestnikami tej manifestacji w celu weryfikowania oficjalnie podawanych informacji. Na początku miał miejsce incydent w okolicach ul. Skorupki, kiedy grupa zamaskowanych młodych ludzi wszczęła burdy. Straż marszu szybko opanowała sytuację, ale wzorem poprzednich lat w mediach długo o tym mówiono, pokazując te same ujęcia. Komentatorzy cały czas czekali z niecierpliwością na awantury, które nie nadchodziły. Często mówiono o grupach bandyckich, zagrożeniach, awanturach, czy też incydentach, choć wymieniano tylko ten jeden z okolicy ul. Skorupki. Dopiero po godzinie doniesiono o spaleniu „gejowskiej” tęczy na pl. Zbawiciela oraz o jakimś spaleniu samochodu, nie podając jednak żadnych faktów. Jak zwykle mieliśmy do czynienia w komentarzach z zaniżaniem ilości manifestantów, ale proste porównanie obrazów z marszu prezydenckiego i Marszu Niepodległości pokazuje jednoznacznie, że ten drugi był wielokrotnie większy i liczył co najmniej kilkadziesiąt tysięcy, może nawet więcej osób. Dodatkowo panie i panowie urzędnicy, spędzeni na manifestację prezydencką zostali co prawda oznaczeni kotylionami biało-czerwonymi przez organizatorów, ale zapomnieli, albo po prostu nie mają w domu flag narodowych, oflagowanie Marszu Niepodległości natomiast było naprawdę imponujące.
Marek Głowacki
„Wyszkowiak” nr 46 z 12 listopada 2013 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl