Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Lato w mieście

Skwar panuje niemiłosierny, panował przynajmniej wtedy, kiedy to pisałam. Na ulicach zrobiło się kolorowo. Po długiej zimie bez żalu wrzuciliśmy ciepłe ciuchy do szafy i z radością wbiliśmy się w cieniutkie łaszki.
Ponieważ nigdy nie wiadomo, jaka będzie pogoda, zabawa w odpowiednie ubranie się czeka nas każdego dnia. Klimat nasz do łaskawych nie należy, więc nie wiadomo, czy chłodny poranek zmieni się w upalny dzień, czy też nagle z nieba spadnie deszcz. Zabawa w „Zgadnij jaka będzie pogoda” będzie trwała całe lato.
Kiedy żar z nieba się leje, zaczynamy się rozbierać.
Zdejmujemy wszystko, co zdjąć się da.
Zmienia się wygląd każdej płci. Zarówno wygląd formalny, jak też ten bardziej swobodny.
Panowie w krótkich majtkach uskuteczniają biegi po ulicach. Przyodziewają koszulki polo, takie w krateczkę, kwiatuszki i palemki też się zdarzają. Pomimo licznych uwag stylistów, że tak nie wypada, zakładają skarpetki do sandałków lub „klapeczków”. Oceniać palemkowych koszulek nie będę, gdyż każdy nosi co lubi. O gustach się nie dyskutuje. Ktoś mój styl ubierania także skrytykować może i wcale nie będzie mi się to podobać.
Nie o skarpetki i koszulki jednak mi chodzi, lecz o brak górnej partii ubrania. Zniesmaczona oglądam nagie torsy panów biegających ulicami Wyszkowa. Nonszalancko przewieszona koszulka przez ramię. Prężnie wypięta umięśniona klata lub, co gorsza, dumnie wypięty piwny brzuszek. Ponieważ panom gorąco – rozebrali się. Dla nich najważniejsza jest wygoda. Estetyka nie liczy się wcale. Nie mam pojęcia, gdzie wyczytali, że lato w mieście można spędzać półnago. Nie od dzisiaj wiadomo, że to co na plaży nie będzie razić, na zwykłej gorącej ulicy razi, niestety, okropnie. Wydaje mi się, że nie tylko ja nie mam ochoty oglądać rozebranych, nieznajomych mężczyzn wlokących się po nagrzanych chodnikach naszego miasta. Na plaży rozebrani do maksimum faceci nie denerwują mnie wcale.
Gorąco jest wszystkim.
Rozbierają się więc też panie. Spojrzenia mężczyzn stają się bardziej pożądliwe. Kobiety odsłaniają wszystko, co odsłonić można. Pokazują biusty, nogi, ramiona. Szyje nawet pokazywać zaczynają, spinając włosy w koński ogon lub poczochrany koczek.
Młode dziewczyny chodzą w nibyspódniczkach lub w nibyspodenkach. Im skąpiej, tym lepiej. Młodość jednak rządzi się swoimi prawami. Mają co pokazać, pokazują. Nie wiem jednak, czy 14-latka jest dziewczyną, czy już kobietą. Pełen makijaż, farba na włosach, obowiązkowy push-up, krótkie gacie, dekolt do pępka. Póki się nie odezwie, nikt nie wie, ile tak naprawdę ma lat. Dziewczę nęci, kusi, stara się. Za wszelką cenę chce być dorosła.
Starsze młode dziewczyny też kuszą i nęcą. Nie ma mężczyzny, który za nimi się nie obejrzy. Co gorsza, nie tylko faceci się gapią. Dojrzałe kobiety robią to również. O ile jednak faceci patrzą z zainteresowaniem, o tyle kobiety z zawiścią i tęsknotą za przemijającą młodością. Za wszelką ceną starają się więc chociaż latem pokazać swoją frywolność i szaleństwo.
Klasyczne garsonki odkładają w głąb szafy. Zakładają przykuse spódniczki i bluzeczki być może troszkę przyciasne. Starają się pokazać więcej, niż pokazać wypada. Czasami chęć cofnięcia wieku swego metrykalnego o kilka lat sprawia, że część z nas zmienia się w podstarzałe Lolity. Staramy się iść za modą i zakładamy to, co podstarzałym rusałkom nie bardzo pasuje. Robimy atak na fryzjera i zamieniamy włosy ciemne na te bardziej seksowne koloru blond.
Żadna z dziewczynek, dziewcząt lub kobiet nie idzie jednak w ślady mężczyzn i pomimo panujących upałów, posiada górną część garderoby. Bacznie obserwując otaczający mnie świat nigdy nie ujrzałam kobiety paradującej w biustonoszu (lub bez, w końcu biustonosz też grzeje) ulicami miasta. Widocznie kobiety posiadają znacznie większe poczucie estetyki niż płeć przeciwna. Być może jednak nie poczucie estetyki ogranicza naszą chęć rozebrania się, lecz zwykłe kompleksy. Ponieważ jesteśmy wobec siebie nadzwyczaj krytyczne, widzimy każdą niedoskonałość ciała, która zniechęca do paradowania półnago ulicami miasta.
W pracy też gorąco. Szczęśliwy ten, kto w pokoju posiada klimatyzację. Przeważnie jednak chłodzić można się otwartymi na oścież drzwiami, warczącymi wiatrakami lub machając dokumentami zwiniętymi w rulonik. Pożądane by było moczenie sparzonych nóżek w zimnej wodzie. Niestety, na taki komfort nie ma co liczyć. Sparzeni urzędnicy wolno przemierzają duszne korytarze urzędów. Urzędnikom jednak nikt nie będzie współczuł, w końcu oni i tak nic nie robią. Skoro nic nie robią, to niech chociaż cierpią w czasie upału. Urzędnicy więc rozmarzonym wzrokiem zerkają na cudnej urody tapetkę na pulpicie komputera, gdyż na tapetce wodny raj się pojawił. Mściwie też patrzą na wyludnione szkolne budynki i zastanawiają się, dlaczego nauczycielami nie zostali. Wakacje wtedy mieliby długie i nawet największy skwar nie byłby im straszny. W pracy też mniej oficjalne stroje się pojawiają. O krótkich majtkach nie ma co marzyć, ale malutkie bluzeczki można na grzbiet założyć. Mężczyźni zrzucają marynarki i ze sztywniaków stają się zwykłymi ludźmi, którym… jest gorąco. Zdarzają się, co prawda, wyjątki i spotkać można faceta, który mimo afrykańskich upałów w garniturku próbuje paradować. Nie bardzo wiem, czy to eleganckie mieć pod pachami saunę. Współczuję im braku luzu przy trzydziestostopniowych upałach. Elegancja nie zawsze jest gustowna.
Patrzę również na panie w sklepie, które przy braku klimatyzacji topią się udając, że wcale nie jest tak gorąco. Nie bardzo wiem, czy w wyszkowskim „Polo”, promocyjna roladka z bitą śmietaną dodatkowej atrakcji mi nie zapewni. Na wszelki wypadek swoje łakomstwo na coś słodkiego tłumię w zarodku.
Patrzę na umęczonych kierowców, którzy nie bardzo wiedzą, czy płynąć należy czy też jechać po naszych wyremontowanych powiatowych drogach.
Czas urlopów się zaczął. Smaży się wszystko. Żar bucha. Pomyślałam sobie, że jeszcze tylko trzy miesiące i będę mogła zacząć narzekać, że jest za zimno, za mokro, za szaro, że pada i wyjść z domu się nie chce.
Tęsknię do plaży. Nie takiej nadmorskiej, lecz takiej mazurskiej. Można się tam rozebrać, poleżeć, pogapić się na jezioro, można nawet z niego skorzystać.
Lato w mieście do łatwych nie należy, niestety. A do urlopu jeszcze daleko.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 27 z 2 lipca 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta