Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 28 marca 2024 r., imieniny Anieli, Sykstusa



Totalny kataklizm, czyli koniec świata

Poczułam się rozczarowana i oszukana. 21 grudnia 2012 r. miał nastąpić koniec świata. Nie żebym specjalnie na to czekała, ale jednak myślałam, że coś tam się zatrzęsie, może zagrzmi, wybuchnie albo chociaż spadnie. Nie bałam się, byłam odważna. Nie czytałam co prawda wszystkich przepowiedni i wróżb dotyczących tej magicznej daty, jednak czekałam na coś niezwykłego.
Skoro miał nastąpić koniec świata obejrzałam filmy, które nakręcono w związku z tym wydarzeniem. Szeroki wachlarz filmów katastroficznych ma jedna z naszych telewizji. Niesamowitą wyobraźnię trzeba mieć, żeby takie cudne historie wykombinować. Obejrzałam więc filmy o pękającej ziemi, wulkanach wypluwających kamienie, lawę i chmury pyłu, o spadających ptakach, o nagłej zmianie biegunów ziemi, a nawet taki o pszczołach mutantach. W końcu wszystko mogło się zdarzyć. Skoro mogło, to trzeba wiedzieć jak do tego się przygotować. Okazało się, że przygotować się nie da. Jeśli nie masz wora kasy, to nie przeżyjesz. Jak nie jesteś VIP-em, też uratować się nie uda. Jeśli władzy w rękach nie masz – nie poradzisz sobie, bo nikt śmigłowcem na ratunek nie przyleci i nikt miejsca w arce nie zaproponuje. Nie mam nadmiaru pieniędzy, nie jestem VIP-em i nie mam w rękach władzy. Pogodziłam się z tym, że jak 99,99% ludzi będę musiała radzić sobie sama. Darowałam sobie oglądanie filmów o stworach kosmicznych, gdyż zwykła próżność powoduje, że nie wierzę w istnienie innej cywilizacji niż nasza ludzka.
Z ciekawością i niedowierzaniem patrzyłam na bunkry, które można zakupić. Ze śmiechem słuchałam opowieści o małżeństwach, które się rozwiodły po to, aby ostatnie chwile życia przeżyć bez zbędnych zobowiązań. Zdziwiona patrzyłam na tych, którzy swoją kasę i tę pożyczoną na beztroskie życie zaczęli wydawać z nadzieją, że niczego co bank im dał oddawać nie będą musieli, wszak koniec świata jest bliski.
Magiczna data 21 grudnia minęła. Położyłam się spać rozczarowana, dookoła były same zwykłe rzeczy.
Skoro 2012 rok nie zakończył naszego istnienia, to dziennikarze ponownie zaczęli karmić nas opowieściami o kolejnej dacie końca świata. Rok 2036 to rok, kiedy asteroida 99942 Apophis prawdopodobnie zderzy się z ziemią. Wiek słuszny będę już wtedy miała, więc koniec świata nie jest mi straszny.
Kolejną lawinę wizji końca świata spowodowała abdykacja Benedykta XVI. Ciemnoskóry papież zacznie rządzić Watykanem, a po nim już nic więcej nie będzie. Być może wizja ta tyczy upadku kościoła. Być może chodzi o upadek cywilizacji. Nikt nie wie, co tak naprawdę się wydarzy. Kolejne przepowiednie zostaną zapewne rozszyfrowane wtedy, gdy coś się stanie. Wtedy liczby i symbole zaczną nagle do siebie pasować.
Może jednak koniec świata to nie kataklizmy typu wulkan, huragan, śnieg, żar z nieba się lejący, trzęsąca się ziemia. Może koniec świata to my – ludzie. Może to nasze ludzkie postępowanie względem siebie spowoduje koniec tego, co tyle wieków tworzyliśmy.
Polityka, władza, rządza pieniądza są tak ważne dla życia, że nie patrząc na konsekwencje tego co robimy, brniemy po trupach do celu.
Od polityki starałam trzymać się z daleka. Nie bardzo wiem, co do czego czasami można przypiąć. Polityka ta na samej górze jest mało zrozumiała. Dzisiaj mówią to, jutro tamto, za rok wyprą się tego, co powiedzieli wcześniej. Gdyby nie ówczesna technika łatwo można by wypowiedzianych słów się wyprzeć. Niestety, nagrania telewizyjne i radiowe zawsze gdzieś pozostają. Dotrzeć też można do archiwów gazet, w których napisane jest to, co kiedyś było mówione. Co prawda, zawsze można powiedzieć, że tylko krowa zdania nie zmienia, więc zmiana poglądów świadczy jedynie o naszym wewnętrznym rozwoju. Można też iść w zaparte, że ktoś coś źle zrozumiał, wyrwał zdanie z kontekstu i zrobił z nas kompletnego idiotę, a tak naprawdę idiotą jest ten, kto to napisał.
Przykład idzie z góry, więc włodarze szczebla niższego również mówią co w danej chwili mówić należy. Na dżentelmeńskie umowy się powołują, ale o jakie umowy chodzi, nikt niestety nie wie. Przy rozliczaniu kolejnej inwestycji mało logicznie oświadczają, że milion milionowi nie jest równy. Biedny szary człowiek do słowników zaczyna sięgać, ludzi podpytuje i zastanawia się, o co właściwie chodzi. Języka włodarzy nikt nie rozumie, nikt nie rozumie ich myślenia.
Nie wiadomo, kiedy burza w lokalnym środowisku została wywołana, sypią się komentarze niezadowolonego ludu. Lud szpera, kombinuje, łączy, wyczytuje, pamięta. Wspólnymi siłami przypomina sobie zdarzenia i słowa kiedyś wypowiedziane. Lud zaczyna rozliczanie, zaczyna pisanie, lud chyba pokazał swoje niezadowolenie i brak przyzwolenia na bałagan panujący w powiecie. Władza zapewne zaczyna myślenie.
Pomimo panującego kryzysu władza większe i mniejsze nagrody ludowi przyznaje na znak, że do ludu wychodzi, że o ludzie pamięta, że otwarta jest i bardzo hojna. Kolejny „Supertalent” został wręczony. Szanowna powiatowa kapituła rozdała kolejne „Za czyny”. Oczekuję dnia, kiedy do lokalnego SLD ludzie zaczną walić drzwiami i oknami zgodnie z obietnicami danymi na niedawnym spotkaniu. Teraz ze strachu, że ktoś zrobi im zdjęcie nie chcą tego robić. Być może za pół roku ludzie zrobią się piękniejsi i fotka znienacka im zrobiona nie wywoła ogólnej paniki. Myślę sobie, że władza również w inny sposób do ludu powinna docierać. Czekam więc niecierpliwie na Mrozobus, który ludzi w powiecie zacznie odwiedzać i pytać, czy żyje się im dobrze. Skoro przykład z góry idzie, lokalne PO w tyle zostać nie może. Nie bardzo wiem, kto mniejszym busikiem za nimi będzie pomykać. Nie wiem, czy będą to przedstawiciele lokalnego PiS, czy może ci od Nowosielskiego. Być może jeden wielki autobus zostanie wysłany w powiatową podróż, oby kłótni w koalicji nie wywołać. Czekam na kolejne hasło PSL, gdyż przejadło mi się już to „Człowiek jest najważniejszy”. Być może zmiana na „Jestem najważniejszy” będzie dla ludzi bardziej zrozumiała, gdyż dotyczyć będzie jednej konkretnej osoby, którą każdy sam wybrać sobie może.
Totalny kataklizm nadciąga – ludzie niezadowolenie swoje w końcu okazali. Na razie na forach internetowych. Ja ponownie poczułam na plecach oddech zbliżających się wyborów. Niejednokrotnie wtedy powiemy „Koniec świata!” czytając przedwyborcze wypociny. Być może powiemy „Koniec świata”, gdy zobaczymy wyniki wyborcze. Być może polityczny koniec świata nas czeka, jeśli mieszkańcy powiatu wyszkowskiego wykażą się odwagą przy najbliższych wyborach.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 9 z 26 lutego 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta