Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 28 marca 2024 r., imieniny Anieli, Sykstusa



Titanic płynie do PRL-u

Podobno w tym tygodniu ma przyjechać do Polski przewodnicząca Komisji Europejskiej Urszula von der Leyen, zapewne, żeby sprawdzić, czy wszystkie zalecenia Unii Europejskiej rząd już wykonał albo wykona, np. te dotyczące likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
Jeśli będzie ona zadowolona z tego co zobaczy i usłyszy, z pewnością zaakceptuje wypłatę przyznanych nam w ramach unijnego budżetu pieniędzy, które PiS chce przeznaczyć na Krajowy Plan Odbudowy. Oczywiście będzie to pożyczka, którą jak każdy dług trzeba będzie spłacić. Ale kto będzie się tym teraz przejmował? Władza dostanie kasę, którą znowu będzie mogła przekupywać wyborców i wspomagać swoich partyjnych towarzyszy. Życie ostatnio bardzo podrożało, więc kolejne wypłaty socjalne będą przez nich mile widziane.
Opozycja totalna dobrze zdaje sobie z tego sprawę, dlatego wszelkimi sposobami próbuje zablokować wypłatę tych pieniędzy, bo wie, że pomogą one utrzymać PiS-owi władzę. Zasada rządzenia nie zmieniła się od wieków, wystarczy, że władza będzie zapewniała wyborcom chleb i igrzyska, a z pewnością ci będą ją popierali. Im więcej ludzi uzależni rząd od wypłat socjalnych, urzędniczych stołków, itd., tym więcej pozyska wdzięcznych wyborców, bo większość niestety nie zdaje sobie sprawy, że jest przekupywana własnymi lub pożyczonymi pieniędzmi, a jeśli pożyczonymi, to żyje na koszt przyszłych pokoleń, bo ktoś kiedyś te długi będzie musiał spłacić.
Totalna opozycja nie chce wypaść w oczach wyborców gorzej od PiS-u i też co i raz ogłasza różne socjalne propozycje, jak np. powołanie specjalnego funduszu wynagrodzeń, z którego miałyby być sfinansowane 20-procentowe podwyżki dla pracowników sfery budżetowej, czy jakiś narodowy program mieszkaniowy. Skąd mają znaleźć się na to pieniądze? Oczywiście z naszych kieszeni.
Rządzący, ale i politycy totalnej opozycji bardzo lubią wyborców, którym do życia wystarcza chleb i igrzyska, bo przy nich sami nieźle mogą wypchać swoje własne kieszenie zajmując się tylko przekładaniem pieniędzy z kieszeni przysłowiowego Kowalskiego do kieszeni dajmy na to Nowaka. Praca lekka, przyjemna, niewymagająca poświęcenia, a wdzięczność obdarowanych wyborców dozgonna tzn. dopóki kasa się nie skończy, a jak się skończy, to poprosi się szefa banku centralnego, żeby dodrukował nową. Kto się będzie przejmował przykładem Wenezueli, czy np. teraz Turcji, w której inflacja sięgnęła 70 procent? Czy ktoś w ogóle jeszcze pamięta 600-procentową inflację z roku 1990 w Polsce? Przy takiej polityce gospodarczej, jaką mamy obecnie prowadzoną, przy takim rozdawnictwie na lewo i prawo, bez zważania na jego skutki, historia może się niestety powtórzyć.
Lewicowe rządy zawsze doprowadzały wcześniej czy później kraj do ruiny, a co za tym idzie ludzi do biedy. Niestety w demokracji odbywa się to na własne życzenie wyborców, jeśli chcą, żeby rządzili ci, którzy obiecują rozdawanie pieniędzy. Konsekwencje takich, a nie innych wyborów ponoszą wszyscy, a nawet poniosą ci, których jeszcze nie ma, bo długi będą spłacane latami, co pokazał przykład PRL-u, którego ostatnie pożyczki z epoki Edwarda Gierka zostały spłacone dopiero w 2012 r.
Mimo tej spłaty obecne nasze zadłużenie i tak jest znacznie większe niż po komunistycznych rządach. Jak pokazuje licznik długu na stronie internetowej przygotowanej przez fundację Forum Obywatelskiego Rozwoju (http://www.dlugpubliczny.org.pl/), na głowę każdego Polaka przypada prawie 50 000 złotych zadłużenia. Czteroosobowa rodzina ma więc do spłaty prawie 200 000 złotych, a ten dług ciągle rośnie i to w coraz szybszym tempie. Dług rośnie, dzietność spada i jako naród po prostu wymieramy, więc i powyższe kwoty będą rosły. Pytanie nie jest czy, tylko kiedy ogłosimy jako państwo ponownie niewypłacalność jak miało to miejsce za PRL-u w marcu 1981 r.
W pewnym stopniu zależy to też od nas samych, tzn. kogo wybierzemy do władzy. Czy będziemy chcieli do końca balować na tym finansowym Titanicu nie zważając na rosnącą górę długów, która w końcu nas przytłoczy i powierzając stery tym, którzy nie tylko, że nie zmienią kolizyjnego z nią kursu, ale jeszcze przyspieszą zderzenie się z nią, czy nastąpi opamiętanie i całkowita wymiana władzy na kapitańskim mostku. Niestety pasażerowie zajęci i zafascynowani balowaniem, upojeni kolejnymi zastrzykami różnych pomocowych programów nie mają właściwego oglądu sytuacji, więc prawdopodobieństwo zmiany nie jest duże. Może realne odczucie obecnego kryzysu podziała jak kubeł zimnej wody, ale jeśli nawet to czy na długo?
Jak napisał był amerykański filozof i poeta pochodzenia hiszpańskiego Jerzy Santayana: „Ten, kto nie pamięta przeszłości, będzie skazany na to, że ją przeżyje powtórnie” i chyba to nas właśnie czeka, powrót do czasów siermiężnego PRL-u, na życzenie tych, którzy wybierają taką a nie inną władzę. Ale konsekwencje tego poniesiemy wszyscy, a właściwie już ponosimy, chociażby poprzez realny spadek dochodów i drastyczny wzrost kosztów codziennego życia. Każdy czyn ma swoje skutki.
Internauta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta