Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Teodora



Pierwsze baty

PiS zebrało pierwsze baty od wyborców za swoja politykę. W przedterminowych wyborach na prezydenta miasta Rzeszowa ich kandydat uzyskał procentowo gorszy wynik niż PiS-owski pretendent cztery lata temu. Medialnie chcą przykryć ten niewygodny dla nich wynik podpisaniem porozumienia z P. Kukizem.
Goryczy porażki, a nawet wręcz katastrofy dopełnia fakt, że drugiej tury wyborów nie będzie, bo ponad 50% głosów zdobył kandydat popierany przez totalną opozycję (PO, Lewica, PSL, Polska 2050). Drugi kandydat opozycji, a dokładnie KONFEDERACJI tj. poseł z okręgu podkarpackiego Grzegorz Braun uzyskał ponad 9% głosów. Z pewnością PiS-owi trochę głosów odebrał kandydat popierany przez koalicjantów tj. Solidarną Polskę i Porozumienie, ale gdyby go nie było, nie wpłynęłoby to na znacząco na wynik i nie zniwelowało porażki PiS-u.
Jakie wnioski płyną z wyników tych wyborów? W PiS-ie już wiedzą, że stracą władzę i mają kolejny argument na przedterminowe wybory, im wcześniej je zrobią, tym skala porażki może być mniejsza. Koalicjanci tj. Porozumienie i Solidarna Polska mogą myśleć o wspólnym starcie, ale już nie z list PiS-u, bo ich kandydat uzyskał wynik powyżej 5%, czyli powyżej progu wyborczego, od którego uczestniczy się w podziale sejmowych mandatów. Zresztą Naczelnik państwa może zechcieć się ich pozbyć, żeby zmniejszyć straty kosztem obecnych koalicjantów w liczbie PiS-owskich posłów, którzy wejdą do sejmu po porażce. Totalna opozycja widząc, że wygrywa z PiS-em może powtórzyć swoje porozumienie z ostatnich wyborów w 2019 r. i do Senatu wystawić wspólnych kandydatów. To porozumienie może być zaczątkiem nowej koalicji rządowej.
Wynik Grzegorza Brauna jest lepszy zarówno w liczbach bezwzględnych, jak i procentowo niż suma trzech kandydatów na prezydenta Rzeszowa w wyborach samorządowych w 2018 r., których można zaliczyć do tzw. kandydatów antysystemowych. Jest też tak samo lepszy od jego własnego wyniku w tym mieście osiągniętego podczas wyborów parlamentarnych w 2019 r. Pokazuje to, że KONFEDERACJA ma systematyczny przyrost wyborców i zmierza w kierunku dwucyfrowego poparcia w najbliższych wyborach do sejmu i senatu. Może to spowodować taką sytuację, że bez jej poparcia nie będzie możliwe powołanie rządu, no chyba, że PiS porozumie się z PO, co nie jest niemożliwe, a wręcz wielce prawdopodobne. Dogadanie się z Lewicą właśnie to pokazuje.
Ogólnie 91% głosów zostało oddanych na kandydatów, którzy reprezentowali partie popierające to wszystko, co się teraz w Polsce działo i dzieje, czyli wszystkie te ograniczenia naszej wolności, które zostały wprowadzone pod pretekstem pandemii. To pokazuje jednoznacznie, że większość wyborców za przysłowiową miskę ryżu, o której wspomniał kiedyś premier M. Morawiecki, sprzedałaby swoją wolność, byle co dzień ją dostawać. Mało kto zdaje sobie sprawę, że jeśli poświęci się swoją wolność to i o tę miskę będzie trudno, co pokazały czasy komuny. Większość nie pamięta braków towarów w sklepach. Większość nie kojarzy, że ograniczanie ludzkiej wolności w kwestiach gospodarczych przełoży się na spadek dostępności towarów i usług.
Grzegorz Braun jest znany ze swojej postawy sprzeciwiającej się tym wszystkim działaniom, które ograniczały naszą wolność. Od początku mówił wprost o fałszywej pandemii. Niestety tylko wąskiemu gronu wyborców jest to wiadome, bo przecież media głównego nurtu nie promują takich postaw, a zazwyczaj przedstawiają je w negatywnym świetle. Zawsze sprzeciwiał się on zamykaniu gospodarki i wszelkim innym ograniczeniom, nigdy np. nie założył też maseczki, co urasta w dzisiejszych czasach do miana wolnościowego symbolu. Media głównego nurtu robiły z niego „antyszczepionkowca”, „foliarza”, „oszołoma”, „szura”, itp., żeby w odbiorze społecznym jego wizerunek był jak najgorszy i z taką łatką mimo wszystko zrobił dobry wynik wyborczy. W dobie Internetu nie jest już tak łatwo zakłamywać czyjś wizerunek.
PiS czeka taki sam los, jak rząd ich sojusznika (tak się o nim wyrażali), byłego premiera Izraela Beniamina Netanjahu. Po 12 latach (najdłuższy rząd Izraela!) stracił on władzę, bo w 120-osobowym parlamencie tego kraju znalazło się 60 posłów, którzy obalili jego rząd. Nawet ugrupowanie reprezentujące mniejszość arabską po raz pierwszy w historii Izraela poparło nowy rząd. I taka ciekawostka, ich premier też postawił sobie za cel wyszczepić jak najwięcej populacji Izraela. Podobnie jak nasi rządzący. W Izraelu był wprowadzony ostry lockdown, próbowano przeforsować przywileje dla zaszczepionych, czyli podobnie jak u nas dyskryminowano część społeczeństwa.
Jest takie powiedzenie, wywodzące się z literatury Teodora Dostojewskiego: „Jak Pan Bóg chce kogo ukarać, to mu najpierw rozum odbiera”. Patrząc na nasz rząd trzeba powiedzieć, że jak najbardziej się ono sprawdza. Z pewnością rządzący nie wyciągną żadnych wniosków z obecnej przegranej. Dalej będą jechać na strachu przed „zbrodniczym” koronawirusem, promować szczepienia teraz już wśród dzieci, próbować wprowadzać segregację sanitarną, paszporty szczepionkowe, itd.
Jedynie na co zasłużą przez takie działania to na jeszcze większe baty w najbliższych wyborach parlamentarnych. I zapewne takowe dostaną.
Internauta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta