Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 28 marca 2024 r., imieniny Anieli, Sykstusa



Albo my ich, albo oni nas

Michał Dworczyk, szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, zapowiedział, że na koronawirusa będziemy musieli szczepić się co roku. Nic odkrywczego, podobnie jest ze szczepieniem się przeciw grypie, co roku może występować inna mutacja wirusa, poza tym odporność nie jest dana raz na zawsze.
Smutnym wnioskiem z tej wypowiedzi jest to, że oni, tj. rządzący nie planują zakończenia stanu epidemii. Oni nie mają najmniejszego zamiaru znosić obostrzeń, mimo że według wcześniej przedstawionego planu, ze względu na spadek liczby zakażonych cała Polska powinna być już przez jakiś czas strefą żółtą, a tylko ewentualnie wybrane powiaty miałyby być strefami czerwonymi. Są nawet głosy o ich zaostrzeniu, a rząd powołuje się tu na przykład Niemiec. Niestety PiS naśladuje ich postępowanie, szkoda, że nie szwedzkie. Ponieważ sezon przeziębieniowy występuje w Polsce dwa razy do roku na jesieni i na wiosnę, więc można spodziewać się cyklicznych lockdownów gospodarki dotąd aż ta władza zostanie obalona albo… nie będzie już czego zamykać.
Im szybciej ten rząd przejdzie do historii tym niższe będą straty gospodarcze, ale i społeczne, które swoimi decyzjami generuje. W końcu przez działania obecnego rządu umiera nas najwięcej od czasu II wojny światowej, a to jeszcze nie koniec. Na wiosnę podczas kolejnego sezonu przeziębieniowego przy tak zarządzanej służbie zdrowia czeka nas kolejna fala większej liczby zgonów. Nasz naród stopniowo się zmniejsza, a teraz ten proces przyspieszył. Rządowi jest to nawet na rękę, bo umierają głównie ludzie starsi, co zmniejsza wypłaty z systemu emerytalnego. ZUS-owi już dawno brakowało pieniędzy, więc te oszczędności zmniejszą jego przyszłe zadłużenie. Minusem dla rządzących jest to, że wymierają głównie jego wyborcy, bo to właśnie wśród osób powyżej 60 roku życia PiS miało najwyższe poparcie. Ale chyba już pogodzili się z tym, że nie wygrają kolejnych wyborów.
Do strat społecznych należy też zaliczyć zaburzenie relacji międzyludzkich, które zostało spowodowane zamknięciem szkół, lokali gastronomicznych i hoteli, zakazem zgromadzeń, zakazem odwiedzin w szpitalach, domach pomocy społecznej, zakazem zabaw, ograniczeniami w uczestnictwie na mszach świętych itd. Straszenie, że odwiedziny znajomych i rodziny to pewna śmierć na koronawirusa też zrobiło swoje. Teraz już zdecydowanie mniej, ale na wiosnę większość ludzi była naprawdę mocno przestraszona i unikała międzyludzkich kontaktów. Ulice w miastach były wręcz opustoszałe. Służby jeździły i nawoływały do pozostania w domu, za wyjście na świeże powietrze straszono mandatami, karami administracyjnymi. Ile to nowych znajomości przez to wszystko nie zostało zawartych, które mogłyby skutkować w przyszłości ciekawymi relacjami? Jak bardzo też obniżył się poziom nauki, że aż trzeba było zmniejszyć wymagania na egzaminach maturalnych? Można tylko się domyślać jak źle to wszystko rokuje na przyszłość. Porównywalne straty społeczne były spowodowane w czasie okupacji niemieckiej.
Bieżące straty gospodarcze też są już widoczne. Mamy najwyższą w Unii Europejskiej inflację, ciągle powiększa się nasze zadłużenie, upadają kolejne firmy. Trzeba powiedzieć to sobie wprost, albo oni swoimi rządami wykończą nas (ilu to już przedsiębiorców popełniło samobójstwo, bo ich biznes padł?), albo my ich. Innej możliwości, póki co, nie widać na horyzoncie. Ludzie już się buntują przeciwko tym wszystkim kowidowym obostrzeniom, otwierają się kolejne restauracje, puby, dyskoteki, kluby sportowe, przedstawiciele 45 branż złożyli w Sądzie Okręgowym w Warszawie pozew zbiorowy przeciwko Skarbowi Państwa przeciw wprowadzonym restrykcjom i będą domagać się odszkodowań za czas zamknięcia biznesów. Coraz więcej Polaków chce powrotu do normalności, a przedsiębiorcy z zamkniętych gałęzi gospodarki zaczynają sobie zdawać sprawę, że szybciej umrą z głodu, bo nie zarabiają na swoje utrzymanie niż z powodu koronawirusa. Na Podhalu przedsiębiorcy, którzy zrzeszyli się w „Góralskie Veto” mimo obostrzeń zapowiadają otwarcie biznesów po 17 stycznia. Zapowiedzieli też, że będą dążyli, aby była to akcja ogólnopolska. Ewidentnie więc wzmaga się powszechny bunt przeciw rządowi. Czy PiS pójdzie na ostre zwarcie z buntującymi się obywatelami?
Jeśli nie dojdzie do jakiegoś otrząśnięcia się władzy, co graniczy raczej z cudem, być może, że rząd nie przetrwa nawet do wiosny. Nastroje społeczne są bardzo napięte z powodu tego, co się dzieje. Kryzys, który dotknął głównie zamknięte branże powoli zaczyna się rozlewać na całą gospodarkę i żadne rozdawnictwo pieniędzy go nie powstrzyma. Wywoła tylko jeszcze większą inflację, co zwiększy zubożenie społeczeństwa. Rządzący nie pamiętają, że bogactwo zawsze bierze się z pracy, a nie z druku pustego pieniądza. Nasyłanie policji na buntujących się ludzi nie uspokoi nastrojów, wręcz przeciwnie – kolejne konflikty będą podgrzewać i tak już napiętą atmosferę.
O braku zaufania do władzy świadczy też brak kolejek do zaszczepienia się przeciwko koronawirusowi. Mało jest chętnych, żeby poddać się temu medycznemu eksperymentowi. Klęska programu szczepienia Polaków przeciwko kowidowi będzie chyba symbolem porażki tego rządu, który ewidentnie politycznie już się wypalił i nie wzbudza najmniejszego zaufania wśród większości społeczeństwa.
Internauta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta