Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Ot, taka sobie rozmowa…

Chciałoby się krzyknąć – wakacje! Niestety, od dawna wakacje nie są dla mnie. Szkoda. Moja córka z radością rozkoszuje się wolnym czasem. Śpi do oporu, łazi w piżamie do południa, prowadzi towarzyski styl życia. Niby nic konkretnego nie robi, a czasu nie ma.
Uf, jak gorąco. Żar leje się z nieba. Najlepszym sposobem na upał jest siedzenie przy kręcącym się wiatraczku i nieruszanie się. Wracam z pracy, gotuję obiad, ogarniam bałagan, siadam nieruchomo przed telewizorem i bezmyślnie przerzucam kanały w telewizorze. Nie czytam, bo nie mam siły na przewracanie kartek w książce i skupić się nie potrafię. W telewizorze jest pewnie z miliard kanałów, a i tak nie ma czego oglądać. Tu powtórka, tam powtórka, gdzie indziej kłócący się politycy. Do pokoju wchodzi zadowolona córeczka.
- Masz gazetkę? – pyta
- Mam „Wyszkowiaka”, pasuje?
Młoda siada na kanapie i w ciszy rozpoczyna przegląd prasy. Powoli zaczyna mnie denerwować, że przyszła do mnie i zamiast zabawiać mnie rozmową zajęła się prasówką. Skoro nie chce gadać, dalej mogę zajmować się bezmyślnym oglądaniem beznadziejnych programów.
- Nic nie ma – odzywa się w końcu córka.
- W całej gazecie nic nie ma? Chyba coś jednak jest. Jest tam na przykład mój felieton. Czytałaś?
- Zawsze czytam. Nie ma żadnych ogłoszeń o pracę – uściśla córka.
- Chcesz pracować? Po co?
- Tak sobie. Trochę bym sobie zarobiła, potem bym miała co wydać na mnóstwo bluzeczek – odpowiada uśmiechnięte dziecko.
Patrzę na nią z lekkim niesmakiem, bo szmat do ubierania ma tyle, że przestały się mieścić w szafie. Co prawda dziecko, jak typowa kobieta, nigdy nie ma co na siebie włożyć, ale iść do pracy w wakacje tylko po to, by kupować kolejne ciuszki, to jest doprawdy przesada. Co innego jakby zbierała kasę na jakiś wyjazd, albo na komputer, ale na ciuchy???
- Jakieś ogłoszenia są przecież. Dawaj tę gazetę. Nie potrafisz czytać – mówię. Kilka lat temu również mój syn szukał wakacyjnej pracy. Niestety, jemu nie udało się nic znaleźć i cały wolny czas spędził na tak zwanym „nicnierobieniu”, co doprowadziło do niemałych zgrzytów między nami. Skoro młoda chce pracować, to zabronić jej nie mogę, niech pracuje. Lepiej żeby pracowała, niż z nudów zacznie mnie denerwować.
Siedzimy więc obie nad gazetką i jeszcze raz czytamy ogłoszenia w rubryce „zatrudnię”.
- Umiem gotować? – pyta córka.
- Mnie pytasz, czy umiesz gotować? Sama powinnaś wiedzieć. Pewnie coś tam umiesz ugotować, czemu pytasz?
- Zobacz „Pomoc kuchenną zatrudnię”. Co robi pomoc kuchenna? – dalej pyta córka.
- Obiera marchewki i ziemniaki. Na pomoc kuchenna cię nie wezmą, ale na zmywak może się nadajesz – odpowiadam.
- Ale oni na zmywak nie chcą – mówi dziecko.
- Na pewno chcą, tylko jeszcze nie wiedzą, że chcą.
- Dobra, to mogę iść na zmywak. A tam są zmywarki? – dopytuje znowu młoda.
- Jakby były zmywarki, to na zmywaku niepotrzebny by był pracownik… Chyba … Nie wiem… Tak mi się wydaje. Zadzwoń i zapytaj, czy szukają kogoś na zmywak.
Córka najwyraźniej jest niepocieszona słysząc moją odpowiedź.
- A może zostanę opiekunką do dzieci? Wezmą mnie? – znowu zagaduje mnie dziecko.
- Małolatów nie biorą – odpowiadam.
- A w Stanach biorą. Tam tylko małolaty jako nianie zatrudniane są na godziny. Widziałam w filmach. Może u nas też tak można. Co? – marudzi młoda.
- Jeju, nie wiem. Myślisz, że ktoś chce zatrudnić u nas nianie na godziny? Nie sądzę. Jeszcze na dodatek małoletnie? U nas nie ma zaufania do małoletnich niań – niecierpliwię się.
- A dlaczego u nas ludzie nie mają zaufania do małoletnich niań? – dopytuje córka.
- Bo nie, nie wiem dlaczego. Być może ludzie mają za mało kasy i na wieczorne wyjście zatrudniają babcie do dzieci. Babcia posiedzi za darmo i nie trzeba płacić dziewusi za 3 godziny pilnowania dzieciaka. Zresztą ty nie lubisz dzieci, nie nadajesz się na opiekunkę.
- To może będę psy wyprowadzała? Na filmie było, że dziewczyna zarabiała na wyprowadzaniu psów– córka najwyraźniej ucieszyła się, że tak genialny pomysł wpadł jej do głowy.
- U nas, z oszczędności, każdy sam sobie pieska wyprowadza. A czy psie kupy też będziesz sprzątała? – dopytuję
- Kupy? Oszalałaś! Obrzydliwe! A czy właściciele psów sprzątają po nich kupy? – pyta córka
- Pewnie nie, nigdy nie widziałam, żeby ktoś sprzątał. Wszyscy udają, że ich piesek kupy nie robi, a już na pewno takie małe pieski kupki nie robią albo robią tak malutką, że ich jej nie widać, więc nie ma co sprzątać – odpowiadam. – A może zatrudnisz się do mycia okien?
- Gdzie? U ciebie? – z ciekawością dopytuje dzieciątko.
- Nie u ciebie, tylko u nas, to po pierwsze, a po drugie, to u nas sprząta za darmo. A propos, okna u ciebie są do umycia. Niedługo nic przez nie będziesz widziała – odpowiadam.
Młoda się naburmuszyła i powiedziała, że to nieładnie, że w taki upał każę jej myć okna. Okna ma czyste, brudu na nich nie ma, jak chcę to mogę iść i zobaczyć. Zresztą, nawet jakby były brudne, to i tak wcale jej to nie przeszkadza.
Mądre pomysły na letni zarobek pieniędzy skończyły się nam. Zmęczyłyśmy się myśleniem i natychmiast włączyła się nam tzw. głupawka.
- Już wiem jak możesz zarobić pieniądze. Możesz porwać ciotki kota. Porwiesz, napiszesz, że porwany i zażądasz okupu. Ona kota kocha, to zapłaci, a ty będziesz miała kasę – mówię z uśmiechem.
Dziecko patrzy się na mnie niepewnie i najwyraźniej nie ma pojęcia, czy żartuję, czy mówię prawdę.
- Naprawdę? – pyta nieśmiało. – A ona nie obrazi się, że jej kota zwędziłam?
- Coś ty, ma poczucie humoru, to na pewno się nie obrazi. Zresztą przecież oddasz jej kota – patrzę na córkę i zastanawiam się, kiedy połapie się, że żartuję. A może z gorąca mózg się jej przegrzał i przestała myśleć?
- A gdzie mogę trzymać porwanego kocura? Może u dziadka, co? Jak myślisz dziadek się zgodzi? A ile można za takiego kota dostać? – zastanawia się córcia.
- Przestań, żartuję przecież. Zostaw kota w spokoju. Zestresuje się i kot, i ciotka. Ciekawe co byś zrobiła, gdyby ciocia nie dała okupu za kocura? A tak na poważnie, to nie musisz pracować. Nie tak łatwo jest znaleźć dorywczą pracę – mówię.
- A ty pracowałaś kiedyś w wakacje? – dopytuje córcia.
- Kiedyś kelnerką byłam na wczasach. Ale to tylko raz.
- Fajnie było? – drąży temat córka.
- Nawet fajnie.
- A mi nie pozwalasz pracować – młoda naburmuszyła się i zamilkła.
Ja nie pozwalam jej pracować? Pozwalam, niech pracuje jak chce. Niestety, ofert pracy dla młodocianych brak. Jakbym kazała młodej pracować, to by się denerwowała, że wakacje są na odpoczynek nie na pracę. Jak mówię, że pracować nie musi, to ona denerwuje się, że zabraniam jej pracować. Co bym nie powiedziała i jak bym się zachowała, zawsze będzie źle. A okna w swoim pokoju umyć nie chce, a przecież to też praca…

Judyta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta