Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 02 maja 2024 r., imieniny Eugeniusza, Zygmunta



KONFEDERACJA w Wyszkowie żyje i rozwija się

(Zam: 26.08.2020 r., godz. 11.01)

W dniu 20 sierpnia w wyszkowskim klubie MOZI odbyło się spotkanie działaczy, sympatyków i zwolenników KONFEDERACJI Wolność i Niepodległość. Gościem spotkania był lokalny lider okręgu siedlecko-ostrołęckiego Paweł Wyrzykowski.



Na spotkaniu omawiane były zarówno sprawy lokalne, jak i polityki krajowej, a także wydarzenia międzynarodowe, które mają wpływ na Polskę. Poruszone zostały też sprawy dotyczące tworzenia się Klubów Konfederacji, ich wpływu na aktywizację lokalnej społeczności.
Ciekawe dyskusje dotyczyły możliwości działania społecznego na poziomie gminy, powiatu, wpływu kobiet na politykę, pomagania i wspierania się wzajemnie w sprawach innych niż polityka.
Z racji sporego zainteresowania i rozwoju KONFEDERACJI uczestnicy wyrazili wolę cyklicznego odbywania takich spotkań.
Arkadiusz Jarosz


Komentarze

Dodane przez roms, w dniu 26.08.2020 r., godz. 13.09
Wyszkowskich tradycjonalistów, narodowców i wolnościowców pozdrawiam: Szczęść Boże, Wielkiej Polsce, Wolnych Ludzi!
więcej takich spotkań by się przydało
Dodane przez Harold, w dniu 26.08.2020 r., godz. 13.35
otwartych dla zwykłych ludzi pozdrawiam Konfederacje
Dodane przez Wyborca, w dniu 26.08.2020 r., godz. 14.04
Mnie najbardziej interesuje co nowa siła polityczna naszego powiatu ma do zaproponowania wyborcom na poziomie wyborów samorządowych. Ja wiem, że jest kawał czasu do wyborów, ale też nie można wystawiać kandydata z łapanki miesiąc przed głosowaniem. W naszym mieście praktycznie nie ma partii politycznych poza PiS. Dlatego mam nadzieję, że to zebranie to nie jest tylko jednorazowy zryw propagandowy, tylko początek czegoś dobrego, co wk...wi konkurencję i ucieszy wyborców. Gdyby ktoś z Państwa zechciał rozwinąć wątek lokalny, samorządowy byłbym zobowiązany. Każdy wie, że Wyszków tkwi w maraźmie bo dla aktualnej ekipy nie ma alternatywy. Stwórzcie ją. Pokażcie, że tworzycie ją od teraz, bez „okrągłych” słów tylko rzućcie jakimś konkretem.
Spotkanie
Dodane przez Paweł, w dniu 26.08.2020 r., godz. 17.42
Niecierpliwie czekamy na kolejne spotkania :)
do Pawła Wyrzykowskiego
Dodane przez mieszkaniec, w dniu 27.08.2020 r., godz. 14.56
Mam pytanie do lidera okręgu siedlecko-ostrołęckiego Pawła Wyrzykowskiego. Czy wyszkowska Konfederacja zamierza być silnym graczem w najbliższych wyborach samorządowych? Czy planuje wystawić kandydata na burmistrza?
Solidarność '80
Dodane przez Anonim, w dniu 29.08.2020 r., godz. 14.00
Sławomir Cenckiewicz. Śmiertelna wojna liderów Solidarności Ikoną protestów była Anna Walentynowicz w swoich okularach i skromnej sukience, pojawiająca się w telewizjach całego świata i udzielająca przejmujących wywiadów. Szybko znalazła się jednak na pierwszej linii ataków Lecha Wałęsy. Historię zawsze piszą zwycięzcy, a geneza i historia Sierpnia '80 zostały fałszywie opisane po 1989 r. przez ludzi, którzy dzięki modelowi transformacji podzielili się władzą z komunistami i zaczęli odgrywać pierwszoplanową rolę w polskiej polityce – mówi Elizie Olczyk dyrektor Wojskowego Biura Historycznego Sławomir Cenckiewicz. Plus Minus: Lech Wałęsa krótko po śmierci Kornela Morawieckiego w 2019 r. nazwał go zdrajcą za powołanie do życia Solidarności Walczącej. 40 lat minęło od narodzin Solidarności. Dlaczego tamte dzieje ciągle budzą takie emocje? SC- Najpewniej dlatego, że szereg osób, które były aktorami rewolucji lat 80. – zarówno wydarzeń sierpniowych, jak i późniejszego podziemnego oporu solidarnościowego – jest wciąż aktywnych w polityce. Ale w tym przypadku, czyli stosunku Wałęsy do Solidarności Walczącej, w grę wchodzą jeszcze inne sprawy. Pomijając zaszłości i ostre spory głównie z 1981 r., również osobę i charakter samego Wałęsy, trzeba nadmienić, że Solidarność Walcząca powstała w 1982 roku w niezgodzie na zachowanie ludzi głównego nurtu Solidarności, skupionego wokół Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej, wobec stanu wojennego i ekipy Wojciecha Jaruzelskiego. To był spór o to, czy z „czerwonym" można jeszcze prowadzić dialog, czy – mówiąc wprost – trzeba nacisnąć na gaz albo chociaż deklaratywnie stwierdzić, że nie wykluczamy mocniejszego zwarcia z komunistami. A Solidarność Walcząca nie tylko nie wykluczała konfrontacji, ale też jasno sformułowała postulat niepodległości Polski, a później także wyzwolenia narodów ujarzmionych przez Sowiety. Poza tym TKK budowała strukturę podziemia wedle kryterium środowiskowego, korzystając z okazji, by wyeliminować ludzi niechętnych ugodzie i dialogowi już w latach 1980–1981, żeby wspomnieć jedynie postaci symboliczne jak Joannę i Andrzeja Gwiazdów, Annę Walentynowicz, Mariana Jurczyka, Andrzeja Rozpłochowskiego, Jana Rulewskiego... Wszyscy oni po wyjściu z internatu i więzienia szukali dla siebie miejsca. PLUS MINUS- Dlaczego zostali wyeliminowani? SC-Mieli opinię wrogów Wałęsy, który jednak pozostawał patronem TKK i symbolem Solidarności, a poza tym wykluczali porozumienie z komunistami i postulowali budowę struktur podziemnych zdolnych do konfrontacji i zmuszenia, z pozycji siły, władz PRL do ustępstw. Musimy pamiętać, że konflikty programowe i ideowe w łonie Solidarności były bardzo silne i często były pokłosiem sporów sprzed Sierpnia '80. Warto zwrócić uwagę chociażby na jedną okoliczność: otóż przedsierpniowy ruch antykomunistyczny (niechętnie używam pojęcia opozycja) był w gruncie rzeczy ruchem elitarnym, który zresztą Sowieci nazwali wówczas „opozycją autobusową", bo jej działacze zmieściliby się w jednym autobusie. To rzecz jasna uproszczenie, ale jest faktem, że był to ruch budowany odgórnie, którego kierowcą był Jacek Kuroń, który w autorski sposób dobierał pasażerów. Tymczasem Sierpień, a potem Solidarność była ruchem masowym, w którym wyrośli zupełnie nowi liderzy. Przestało się liczyć, kto podróżował autobusem Kuronia, a nawet czy ktoś działał w KOR, siedział w więzieniu, podpisywał protesty. W zasadzie decydował autorytet wyrosły z Sierpnia '80, potem demokratyczny mandat załóg i bycie regionalnym przywódcą robotników. Innymi słowy, było tak: jestem robotnikiem, nazywam się Rozpłochowski, jestem sygnatariuszem porozumień katowickich, na Śląsku jestem wodzem i żaden Jacuś z Adamem (Michnikiem) nie będą mi mówili, co mam robić. Stan wojenny i zepchnięcie Solidarności do podziemia, przynajmniej w wizji „warszawskiej" i „kuroniady", stało się okazją do powrotu do bardziej odgórnego budowania struktur solidarnościowego podziemia. Tym razem miał to być autobus elit pilotujący kawalkadę posłusznych wykonawców. PLUS MINUS- Taki był podział? Elity kontra robotnicy? SC-Nie to mam na myśli. Sierpień '80 i powstanie Solidarności zmieniło układ sił. „Opozycja autobusowa" utraciła wpływ na masowy ruch antykomunistyczny, jakim była Solidarność, z tym wszystkim czego lewica KOR-u nie znosiła, czyli z narodowo-katolickim charakterem, patriotycznym frazesem, wąsem i pierścieniem z orłem, często z antysemicką opowieścią o żydokomunie i walce z komuną. Jest wreszcie jeszcze jeden aspekt – otóż Solidarność była organizacją związkową i demokratyczną. Żeby być członkiem Solidarności, trzeba było gdzieś pracować i należeć do komisji zakładowej NSZZ Solidarność. Tymczasem elita przedsierpniowa w większości nigdzie nie pracowała, a więc nie była zakotwiczona wśród załóg pracowniczych. Z całym szacunkiem dla ich różnych dokonań, ale oni byli zawodowymi politykami, świetnie ustosunkowani na Zachodzie, wspierani przez Smolarów, lewicę europejską, środowisko „Kultury", Radio Wolna Europa, rzadziej przez agendy rządu RP na uchodźstwie. Zawodowo nie pracowali. I nagle powstał ruch, do którego można się było zapisać tylko poprzez komisję zakładową, a żeby coś w niej znaczyć, trzeba było się piąć po demokratycznej drabinie wyborów. Pojawił się zatem problem – jak uczynić Kuronia, Michnika, a nawet Borusewicza członkami NSZZ Solidarność? Stąd dla tych zawodowych polityków trzeba było wymyślić status doradców, żeby się w tym ruchu zwyczajnie zmieścili. Rzecz w tym, że doradca nigdy nie będzie tym samym co delegat z konkretnego zakładu pracy czy regionu. PLUS MINUS- Czy Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża to też była opozycja elitarna? SC- WZZ-ty stanowiły pewną elitę, bo tworzyło je kilkadziesiąt osób z Trójmiasta. Ale na tym kończy się porównanie do opozycyjno-dysydenckiej „warszawki". Zresztą, co ciekawe, sam Piotr Kostikow z sowieckiej KC KPZS napisał, że WZZ-ty z samej swej istoty zrywały z ideą „opozycji autobusowej", gdyż oddziaływały na masy robotnicze, starając się uruchomić społeczny bunt przeciwko komunistom i stworzyć niezależny od PZPR ruch związkowy. I tak się stało w Sierpniu '80. To była tradycja myślenia symbolizowana przez zachodnie „trade unions", a z drugiej strony wyrosła z antykomunistycznego doświadczenia Grudnia '70, kiedy robotnicy Gdańska poszli pod siedzibę Komitetu Wojewódzkiego PZPR, w dodatku nazywaną Reichstagiem, po to, by ją spalić! W znanych słowach Kuronia o zakładaniu swoich komitetów zamiast burzenia cudzych zawiera się paradoksalnie istota tego ideowego i programowego sporu. Ludzie WZZ nie bali się żywiołu, który na swoich warunkach zmusi „czerwonego" do ustępstw i wywalczy wolne związki zawodowe, które – jak uważano w Trójmieście – wywrócą system, gdyż nie da się wkomponować niezależnych związków w ramy ustrojowe PRL. Zresztą pomysły Gwiazdów i Wyszkowskiego z 1978 r. zyskiwały zrozumienie również w środowisku KSS KOR, m.in. wśród Karola Modzelewskiego, Jana Lityńskiego, Henryka Wujca, nie mówiąc już o Janie Olszewskim, Ludwiku Dornie i Antonim Macierewiczu, dla których idea WZZ była od początku celem i środkiem w walce z komunistami. Wspomnieć też muszę Leszka Moczulskiego, który jeszcze w latach 70. głosił potrzebę powołania wolnych związków. Moim zdaniem, jeśli chodzi o Kuronia, to był to groźny dla niego samego egalitaryzm, a z drugiej strony nierealny maksymalizm. Stąd kontrolowany przez niego KOR-owski „Robotnik" jeszcze w numerze z 15 sierpnia 1980 r. opublikował artykuł zatytułowany „Czego żądać", w którym zalecano strajkującym robotnikom przeprowadzenie wyborów do rad zakładowych lub powołanie komisji robotniczych. Gdyby robotnicy wzięli sobie rady Kuronia do serca, Solidarność nigdy by nie powstała, bo nie byłoby postulatu nr 1 z listy 21 żądań Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego (MKS)! Ta walka trwała zresztą aż do 17 września 1980 r. – o czym zupełnie nie pamiętamy – kiedy zjechali do Gdańska delegaci komitetów strajkowych z całej Polski i powiedzieli, że chcą ogólnopolskiej struktury związkowej z jednym statutem i władzą, rejestrowanej centralnie przez Sąd Najwyższy. Dopiero wówczas Kuroń przystał na NSZZ Solidarność, a Michnik w przypływie szczerości wyzna później: „Niezależne samorządowe związki zawodowe w komunizmie są niemożliwe, ale robotnicy o tym nie wiedzieli. Tak powstała Solidarność, bez nas i przeciw nam, ale cały czas uważaliśmy, że było to nasze dziecko. Nieślubne". PLUS MINUS- Czy postulat dotyczący wolnych związków zawodowych był zbyt polityczny? SC- Polityką było wszystko, więc stoję na stanowisku – co wywołuje od lat histerię u części warszawskich historyków – że dla Kuronia z jednej strony, a doradców MKS z Mazowieckim i Geremkiem z drugiej postulat wolnych związków sformułowany przez gdański MKS był nazbyt antykomunistyczny i kłócił się z ich całą filozofią uprawiania polityki w PRL. Reforma reżimowych związków, poszerzanie samorządu robotniczego czy zamknięcie działalności nowych związków w granicach województw to było maksimum ich myślenia. Tym większe jest moje uznanie dla Karola Modzelewskiego, który jeszcze zanim bezpieka zamknęła w sierpniu 1980 r. Kuronia, wykłócał się z nim o sens postulatu pierwszego MKS, stając w obronie wolnych związków. Spór ten trwał także we wrześniu 1980 r. Modzelewski rozumiał, że powstanie jednego, wielkiego, niezależnego ruchu związkowego okaże się przełomem, bo system nie da rady go kontrolować ani wkomponować w swoje ramy ustrojowe. Podobnie rozumowali ludzie WZZ-tów i z tą koncepcją doszli do Sierpnia '80, wywalczając ostatecznie Solidarność. PLUS MINUS- Jak to się stało, że ludzie, którzy wypłynęli w Sierpniu '80, ta elita robotnicza, zniknęli później ze sceny politycznej, a zostali na niej ci, uważający, że Solidarność powstała przeciwko nim? SC- Historię zawsze piszą zwycięzcy, a geneza i historia Sierpnia '80 zostały fałszywie opisane po 1989 r. przez ludzi, którzy dzięki modelowi transformacji podzielili się władzą z komunistami i zaczęli odgrywać pierwszoplanową rolę w polskiej polityce. Tak polityka wpłynęła na historię, a skoro tak, to mogła powstać jedynie wersja Wałęsy, Kuronia, Michnika, Mazowieckiego, Bujaka, Frasyniuka i Borusewicza... Są one często ze sobą sprzeczne, ale na takie szczegóły starano się nie zwracać uwagi, dbając jedynie, by nie były to opowieści konfrontacyjne względem siebie. O ile w podziemiu dekady lat 80. mogły ukazać się chociażby fantastyczne wywiady Janiny Jankowskiej (wznowione dopiero po 2000 r.) z głównymi aktorami Sierpnia '80 i Solidarności, gdzie znajdziemy całą paletę poglądów i zaskakujących opisów koncepcji, kłótni i walk frakcyjnych, o tyle później następuje zauważalny deficyt prawdy. Zastąpi ją opowieść rodem z pamiętników Kuronia i Wałęsy, którą środowiskowi historycy ubiorą w gąszcz przypisów, nadając jej walor prawdy naukowej, w której WZZ są pomysłem Kuronia, a Sierpień '80 wyłącznie realizacją jego zamiarów. Wszystko to wywróciło powstanie IPN i związana z tym dywersyfikacja opowieści historycznej, z dostępem do nowych archiwaliów i relacji świadków, których zwyczajnie wykasowano po 1989 r. z historycznej narracji. PLUS MINUS- Ale przecież Sierpień '80 też miał swoich zwycięzców i własną opowieść SC- Tak! Zwycięzcami byli: Wałęsa ze swoim charakterystycznym wąsem i długopisem z papieżem; Walentynowicz w swoich okularach i skromnej sukience, ikona protestów, pojawiająca się w telewizjach całego świata i udzielająca przejmujących wywiadów; Andrzej Gwiazda, inteligent o aparycji robotnika, który wziął na siebie ciężar negocjacji; Marian Jurczyk, nieco zwalisty sygnatariusz Porozumień Sierpniowych w Stoczni Szczecińskiej. Potem dołączą kolejni liderzy rodzącego się ruchu... Rulewski, Rozpłochowski, Kołodziej, Jaworski, Bujak, Lis, Palka, Wądołowski, Słowik... Do tego grona można pewnie zaliczyć doradców: Mazowieckiego i Geremka. PLUS MINUS- A Jacka Kuronia i Adama Michnika nie? SC- Ich przecież nie było na strajku! Wprawdzie ostatecznie zostali prewencyjnie zatrzymani w aresztach, ale rewolucje pytają tylko o bezpośrednich aktorów i nie mają wytłumaczenia dla nieobecnych. Kiedy na początku września 1980 r. Kuroń przyjechał do Gdańska, niemal wszystko było już poukładane. Zastał zupełnie inną hierarchię i architekturę ruchu. Zdał sobie sprawę, że nie będzie już faraonem całości. PLUS MINUS- A ci mniej znani? SC- Jest ich cała plejada! Gdyby nie IPN, a potem prezydentury Lecha Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy, historia by o nich głucho milczała, że użyję metafory Herberta. O ile Ludwik Prądzyński i Jerzy Borowczak, którzy współinicjowali strajk w Stoczni Gdańskiej, są znani, o tyle już bracia Grzegorz i Tomasz Petryccy, artyści plastycy, którzy namalowali afisze i tablice z trzema postulatami: przywrócenia Anny Walentynowicz do pracy, przyznania stoczniowcom dodatku drożyźnianego i budowy pomnika upamiętniającego Grudzień '70, zniknęli w otchłani niepamięci. Wielcy bohaterowie Sierpnia to kolporterzy – młodzi WZZ-owcy, którzy wzięli na siebie ciężar rozprowadzenia ulotek w obronie Anny Walentynowicz zwolnionej z pracy 7 sierpnia 1980 r. Ileż można by opowiadać o zasługach Leszka Zborowskiego, Jana Karandzieja, Mieczysława Klamrowskiego, Mirosława Walukiewicza czy Andrzeja Runowskiego, którzy zarzucili Trójmiasto i SKM-ki ulotkami wzywającymi do strajku! Jeżeli udało się doprowadzić do wybuchu strajku 14 sierpnia, to właśnie dzięki kolporterom. Z kolei już w samej stoczni ważną rolę odegrali chociażby Piotr Maliszewski, wierny druh i obrońca Anny Walentynowicz, czy Maciej Miatkowski, którego Lech Kaczyński określał mianem „robotniczej arystokracji". PLUS MINUS- Czy to nie było trochę dziwne, że cała stocznia stanęła w obronie jednej pracownicy? SC To zapewne splot różnych okoliczności. Od odczuwalnego kryzysu i pogarszających się warunków życia, poprzez coraz większą społeczną odwagę wyzwoloną wyborem polskiego papieża, aż po oddziaływanie antykomunistycznego ruchu oporu. A poza tym dla robotników Anna Walentynowicz była niesamowitym autorytetem, a jej obrona była jakby obroną samych siebie. Kiedy rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej, robotnicy zażądali jej obecności, a nawet wzięli auto służbowe dyrektora Klemensa Gniecha i pojechali po panią Anię. Chcieli ją wybrać na przewodniczącą strajku, ale ona w swej skromności i realizmie powiedziała, że „baba nie może stać na czele strajku, w którym 99 proc. uczestników to faceci". PLUS MINUS- Kto jeszcze z takich zapomnianych dziś postaci wtedy wypłynął? SC- Zapewne słowo „wypłynął" nie oddaje sensu przykładu, do którego chcę się odwołać. Myślę o Tadeuszu Szczudłowskim, który był już dość znany, reprezentował Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela i prowadził w Gdańsku punkt konsultacyjny. Jego syn Piotr Szczudłowski był z kolei działaczem Ruchu Młodej Polski. Obaj reprezentowali nurt niepodległościowy, utożsamiali się z prawicą, będąc silnie zakorzenieni w tradycji II RP. Tadeusz przyszedł do stoczni bodajże 16 sierpnia, rozejrzał się i miał powiedzieć: „Myślałem, że tu będą Szare Szeregi, a tu jest jakiś strajk robotniczy". Był niepodległościowym maksymalistą. Chciał, żeby w stoczni ogłoszono niepodległość Polski, a do postulatów dopisano wolne wybory i likwidację cenzury. PLUS MINUS- Jak to przyjęli robotnicy? SC- Szczudłowski budził respekt, miał za sobą legendę represjonowanego przez komunistów, a do tego bardzo pobożnego, więc nikt nie zamierzał go zwalczać. To właśnie jemu strajkujący zawdzięczają krzyż ustawiony pod bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej i wspólną – z Anną Walentynowicz – walkę o mszę św. podczas strajku, którą po raz pierwszy 17 sierpnia celebrował ksiądz Henryk Jankowski. Z kolei wspaniała Magdalena Modzelewska, działaczka Ruchu Młodej Polski, późniejsza żona Mirosława Rybickiego, prowadziła przez mikrofon wspólne modlitwy przed stoczniową bramą. Nie możemy nie wspomnieć Andrzeja Kołodzieja, który działał w WZZ-tach i zorganizował strajk w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni, choć to był jego drugi dzień pracy w tym zakładzie. A skoro Kołodziej, to i wielki Andrzej Butkiewicz, który stanął na czele Wolnej Drukarni Stoczni Gdyńskiej i stał się wówczas czołowym „producentem" prasy strajkowej. Tak można bez końca... Kolejna zapomniana postać to Lech Sobieszek, który potem wyemigrował do Ameryki. Wchodził w skład prezydium MKS, a potem regionalnej Solidarności, gdzie reprezentował gdański Siarkopol. PLUS MINUS- Czym się zaznaczył? SC- Niezłomnie bronił pierwszego postulatu i zwalczał tzw. kierownicę, czyli kierowniczą rolę partii, którą nieustannie próbowano narzucić rodzącej się Solidarności. Pamiętajmy wreszcie o ludziach, którzy uratowali strajk w Stoczni Gdańskiej 16 sierpnia 1980 r., kiedy to w niejasnych okolicznościach Komitet Strajkowy na czele z Wałęsą ogłosił koniec strajku. To wtedy Henryka Krzywonos, tramwajarka, zaczęła krzyczeć w stronę Wałęsy: „Sprzedaliście nas! Teraz wszystkie małe zakłady jak pluskwy wyduszą!". Z kolei zmarły niedawno Leon Stobiecki, związany z WZZ pracownik Stoczni Marynarki Wojennej, pisał, że kiedy 16 sierpnia Wałęsa wstał od stołu i ogłosił zwycięstwo, miał zareagować w ten sposób: „Ch... żeś zwyciężył. Ty żeś przegrał. Zobacz, co się robi na terenie stoczni, masz pocięte kable, nagłośnienie jest porąbane siekierami, na murach wypisują o tobie »zdrajca«, »szpicel« i cię opluwają. A jak wyjedziesz za bramę, to cię ukamienują". Lecha zamurowało i pyta: „Jezus, co ja zrobiłem?". A Zdzichu mu powiedział: „Co żeś zrobił, wszystkich nas sprzedałeś. Obroniłeś tylko siebie, twoją podwyżkę 1500 złotych". A on mówi: „Co ja mam teraz zrobić?". „Prawdziwy strajk w obronie małych zakładów, które dały ci poparcie, które stanęły w twojej obronie". Lech wtedy mówi: „To pomóżcie". PLUS MINUS- Wspomniał pan o roli Krzywonos. Kobiety Sierpnia '80 to też zapomniana grupa? SC- Gdyby feminizm chciał rzeczywiście ukazać znaczenie kobiet w historii, wziąłby dzieje Wielkiego Strajku i Solidarności na sztandary. To jest historia na piękną opowieść filmową o tym, jak Anna Walentynowicz, Alina Pieńkowska, Ewa Ossowska czy Henryka Krzywonos ratują strajk. Kiedy Wałęsa ogłaszał koniec strajku, Pieńkowska chwyciła Walentynowicz za rękę, mówiąc: „Ogłaszamy strajk solidarnościowy". Najpierw pobiegły w kierunku bramy nr 3 Stoczni Gdańskiej im. Lenina, skąd tłum stoczniowców z wydziału kadłubowego kierował się na dworzec PKP Gdańsk Stocznia. Zamknęły bramę wejściową. Pieńkowska, stojąc na jakiejś plastikowej beczce, wezwała robotników do kontynuacji strajku. Później rozbiegły się do poszczególnych bram stoczniowych (nr 1 i 2), ale tam sytuacja była w miarę opanowana. Walentynowicz dobiegła do bramy nr 1 wychodzącej na Stare Miasto. Tam spotkała zdezorientowanego Wałęsę, szarpnęła go za rękaw, chciała przemówić. Stanęła na akumulatorowym wózku i przemówiła do robotników. Oznajmiła, że właśnie proklamowano strajk solidarnościowy. Później znów pobiegła pod bramę nr 2. „Stoczniowcy!" – wołała – „Dyrektor jak szczur z tonącego okrętu uciekł ze stoczni. Teraz tylko my jesteśmy odpowiedzialni za nasz zakład pracy. Proponuję zamknąć wszystkie wydziały tam, gdzie jest to możliwe, i przynieść klucze do Sali BHP do Komitetu Strajkowego. Proszę też, żeby we wszystkich miejscach, w których mogłoby dojść do prowokacji, dyżurowały przez cały czas trzyosobowe patrole". Tak rodził się zupełnie nowy strajk – solidarnościowy! Walentynowicz udała się do Gdańskiej Stoczni Remontowej, której załoga była na tyle oburzona decyzją Komitetu Strajkowego Stoczni Gdańskiej o zakończeniu strajku, że zaspawała bramę oddzielającą zakład od Stoczni Gdańskiej. Pod bramę podjechała wówczas delegacja MKS. Najpierw przemówił Wałęsa, którego powitały gwizdy. Wtedy na dach wózka weszła Walentynowicz. Mówiła z taką energią i poczuciem przeznaczenia, że po drugiej stronie bramy panowała absolutna cisza. Następnego dnia rano stoczniowcy z „Remontówki" szli przez most zwodzony z rozwiniętymi biało-czerwonymi sztandarami w stronę Stoczni Gdańskiej. To musiało być niesamowite! Później była jeszcze misja wicepremiera Tadeusza Pyki, który przyjechał z Warszawy, zaczął objeżdżać strajkujące zakłady i akceptować wszystkie postulaty socjalne, wygaszać akcję strajkową. I tu wielką rolę odegrali tacy ludzie jak Zdzisław Złotkowski ze Stoczni Remontowej, Tomasz Gruszecki z Politechniki Gdańskiej czy Zenon Kwoka z MPK w Gdańsku. Cisi bohaterowie Sierpnia '80, którzy przekonali robotników, że protest musi wciąż trwać, bo cała Polska na nich patrzy. PLUS MINUS- Dlaczego większość tych ludzi przestała istnieć politycznie po tym strajku? SC- To długa historia. Większość z nich wróciła do pracy. Inni zniknęli, bo nie byli „wałęsiarzami", i wypadli ostatecznie z gry, kiedy od wiosny 1981 r. Solidarność pogrążała się w chaosie. To m.in. Karandziej, Zborowski, Klamrowski, Runowski, Butkiewicz – czyli grupa młodych ludzi związanych z Bogdanem Borusewiczem, Gwiazdami i Walentynowicz – mocno niepokoili się tym, co się działo po Sierpniu '80. Nie mogli pojąć, że wszystkim kręci Wałęsa, który nie poznaje już nikogo z WZZ, toleruje wokół siebie podejrzane persony, łamie wszelkie reguły i eliminuje niemal wszystkich dawnych kolegów. PLUS MINUS- Rzeczywiście źle się działo? SC- Sytuacja była na tyle poważna, że gdańska SB w informacji dla MSW z 16 września 1980 r. raportowała, że „Kuroń i Borusewicz oraz współpracownicy KSS KOR z Gdańska podejmują działania zmierzające do pozbawienia Wałęsy dotychczasowej funkcji". Wałęsa orientował się w tych intrygach, co jest zapewne tematem na inną dyskusję. W każdym razie nieprzypadkowo szef MSW gen. Mirosław Milewski przypominał na forum KC PZPR, że „KOR krytycznie ocenia Wałęsę i chce go zmienić", ale on o wszystkim wie. Wałęsa przystąpił do kontrataku i zaczął eliminować z Solidarności ludzi, którzy w jego mniemaniu mu zagrażali. Wybierał wpierw najsłabszych. Tak było choćby z Marylą Płońską, legendarną działaczką WZZ, zresztą sąsiadką Gwiazdów, którą Wałęsa fizycznie usunął z siedziby Solidarności, szarpiąc ją za włosy. Nigdy już do działalności w Solidarności nie wróciła. Wałęsa wyrzucał też z budynku Borusewicza, kazał nie wpuszczać Kuronia, który kwaterował miesiącami u Walentynowicz. Ta z kolei szybko znalazła się na pierwszej linii ataków Wałęsy. To była wojna o Solidarność, w której na tym etapie Wałęsa, Mazowiecki i Geremek wojowali z ludźmi WZZ i Kuroniem, czemu skrzętnie przyglądała się bezpieka. PLUS MINUS- Doradcy – Kuroń, Geremek, Michnik i Mazowiecki – nie grali w jednej drużynie? SC- To jest jeden z największych mitów. Jesienią 1980 r. Mazowiecki miał wobec Kuronia i Michnika powiedzieć wprost: „Dla dobra Polski powinniście odsunąć się od Solidarności". Między nimi toczyła się śmiertelna wojna, o czym wiemy nie tylko z relacji, ale i wielu dokumentów bezpieki. Było trochę tak, jak mówił później Wałęsa w rozmowie z przedstawicielami bezpieki: „Nie zarzuci pan mi nic, że w Gdańsku miał pan jednego człowieka, który wam mógł się nie podobać. Wyczyściłem". Wałęsa i jego doradcy uważali, iż identyfikacja z ludźmi przedsierpniowego ruchu antykomunistycznego szkodzi Solidarności, uznając, że nazwiska Kuronia, Michnika czy Borusewicza działają na komunistów jak płachta na byka. Z Gwiazdami czy Walentynowicz miał trudniej, bo formalnie ich udział we władzach Solidarności wynikał z mandatu, jakim obdarzyły ich załogi zakładów, w których pracowali. Kuroń był pod tym względem w trudniejszej sytuacji, napisał potem, że kiedy po pierwszej wizycie w Gdańsku wrócił do Warszawy jako doradca Solidarności, Mazowiecki miał do niego wielkie pretensje: „Zrobił mi piekło, że oficjalnie angażując się w ten ruch, kompromituję go i przez moją obecność Solidarność przegra. – Zrobiłeś największy prezent dla partyjnego betonu" – powiedział. PLUS MINUS- Przecież rok później na I Zjeździe Solidarności uchwalono podziękowania dla ludzi KOR. SC- To tylko polityka i kurtuazja, bo wprawdzie podziękowania zostały uchwalone w związku z rozwiązaniem KSS KOR, ale Jan Józef Lipski, ikona KOR, był w stanie bliskim zawału. Atmosfera konfliktu, zachowanie Wałęsy i jego stronników podczas zjazdu ukazywały dekompozycję Solidarności. PLUS MINUS- Wałęsie chodziło o to, żeby być jedyną twarzą Solidarności? SC- To oczywiste! Ale co gorsza uznał, że dla wzmocnienia własnej pozycji i osłabienia sytuacji oponentów w Solidarności może taktycznie współpracować dosłownie z każdym. Świetnie ukazują to dokumenty tajnych służb, bo pozwalają nam zajrzeć za kulisy. Wałęsa był w stanie publicznie stawać w obronie Walentynowicz, podczas gdy w rzeczywistości zachęcał swoich kolegów z zakładowej Solidarności w Stoczni Gdańskiej do cofnięcia jej mandatu delegata do władz regionalnych. Deklarował swój szacunek dla Kuronia, by w poufnej rozmowie telefonicznej ze Stanisławem Cioskiem obiecywać jego marginalizację. Wobec słabszych potrafił być brutalny. Na przykład podczas Walnego Zebrania Delegatów Wałęsa osobiście zaatakował sędzię Annę Kurską, która pełniła funkcję przewodniczącej Komisji Proceduralnej Walnego Zebrania. Powodem były uchybienia proceduralne związane z wyborami do Zarządu Regionu i komisji związkowych, na które Kurska zwracała uwagę – m.in. na złą reputację niektórych kandydatów kojarzonych z Wałęsą, ukrywających swoje konflikty z prawem (chodziło o przestępstwa pospolite i sprawy alimentacyjne). Kurska uważała, że takie osoby nie powinny pretendować do stanowisk związkowych. Wałęsa stał się wobec Kurskiej brutalny i bezwzględny. Zorganizował nagonkę na nią, obrażano ją i wyzywano w kuluarach Teatru Muzycznego, aż wreszcie Wałęsa zarządził głosowanie w sprawie pozbawienia Kurskiej funkcji przewodniczącej Komisji Proceduralnej. I tak się stało – Kurska przegrała stosunkiem głosów 130 do 124. Proszę sobie wyobrazić, że w tych rozgrywkach uciekano się także do przemocy fizycznej. W połowie września 1981 r. bojówka kierowana przez związanego z Wałęsą Stanisława Burego z NSZZ Solidarność Stoczni Gdańskiej siłą zajęła pomieszczenia drukarni, bijąc przy tym jej pracowników z Andrzejem Butkiewiczem na czele. W ten sposób ze struktur związku odeszła całkiem pokaźna grupa ludzi, że na końcu wymienię Andrzeja Gwiazdę, Ewę Kubasiewicz i Karola Krementowskiego czy Marka Balickiego. Stan wojenny – i to jest ten paradoks – jedynie przypieczętował ich ostateczną eliminację z władz związkowych, z czego przecież komuniści się cieszyli, gdyż była to grupa określana przez nich mianem „ekstremalnej". PLUS MINUS- Ale jak to się stało, że znienawidzeni KOR-owcy, w tym Jacek Kuroń, odnaleźli się obok Wałęsy? SC- Moim zdaniem Kuroń zorientował się, że Wałęsa umiejętnie pływa dzięki poparciu mas związkowych, Kościoła, bezpieki i partii. I jako taki jest nie do pokonania, więc walka z Wałęsą jest na tym etapie nieopłacalna. Nie chcąc podzielić losu przyjaciół z Gdańska, starał się do niego zbliżyć i ostatecznie podczas zjazdu Solidarności Kuroń zakopał swój topór, zostając pragmatycznie i sytuacyjnie „wałęsistą". Z podobnych powodów przystał do Wałęsy po wyjściu z internowania Lech Kaczyński, uznając, że środowisko „gwiazdozbioru", z którego się sam wywodził, skazane jest na przegraną, gdyż walczy z człowiekiem, który w dodatku został pokojowym noblistą. Ostatecznie, choć później, wolty dokonał też Borusewicz. Z kolei Kubasiewicz i Kołodziej zakładali Solidarność Walczącą, bo do Wałęsy nie chcieli wracać. PLUS MINUS- Przecież nie wszyscy z tzw. gwiazdozbioru wypadli na zawsze z polityki. Na przykład Marek Balicki odnalazł się w Unii Demokratycznej. SC- Bo też „nawrócił się" na Wałęsę. Takich przykładów jest zresztą więcej. Wystarczy podać przykład Henryki Krzywonos, która jeszcze w latach 90. nazywała Wałęsę „Bolkiem" i trwała w środowisku Gwiazdów. Rulewski i nawet Słowik także przeprosili się z Wałęsą, by móc funkcjonować jakoś w polityce po 1989 r. Wytrzymali w konsekwencji tylko najtwardsi za cenę nieodgrywania w polityce polskiej po 1989 r. większej roli. Ale nie mam wątpliwości, że to oni ponieśli wysoko sztandar Sierpnia '80 i Solidarności, ostatecznie ratując go przed całkowitym ośmieszeniem i hańbą. Pełne obywatelstwo natomiast przywrócił im dopiero Lech Kaczyński, honorując Orłami Białymi Annę Walentynowicz i Andrzeja Gwiazdę. — rozmawiała Eliza Olczyk Sławomir Cenckiewicz jest doktorem habilitowanym historii, dyrektorem Wojskowego Biura Historycznego im. gen. broni Kazimierza Sosnkowskiego, autorem wielu publikacji o najnowszej historii Polski
Dodane przez Do Solidarność 80, w dniu 29.08.2020 r., godz. 15.52
Jaki związek ma twój wywód z tym spotkaniem ?
Dodane przez Anonim, w dniu 29.08.2020 r., godz. 17.30
A może to Konfederaci podejmą jakieś działania w kierunku zmiany granic okręgów wyborczych? Do tej pory żadnej partii to nie interesuje a dla Wyszkowa cały ten okręg siedlecko-ostrolęcki to jedna wielka porażka. Nie mamy żadnych, najmniejszych nawet związków z Siedlcami i tamtymi okolicami, które są przy tym znacznie ludniejsze więc stamtąd mamy posłów, którzy dbają potem o interesy swoich ziomków, Wyszków mając w głębokim poważaniu. Tam dofinansowana jest infrastrukrtura, tam powstają obwodnice. A u nas? Marazm. Aż do kolejnych wyborów i kolejnych obiecanek kandydatów z Siedlec, Garwolina i Mińska Mazowieckiego...
Ło matko...
Dodane przez Marek Eychler, w dniu 29.08.2020 r., godz. 18.15
Czy ktoś jest w stanie przeczytać taki wpis?
ola
Dodane przez Anonim, w dniu 29.08.2020 r., godz. 23.35
Jest i towarzyszka panienka, hostessa esbeka, co jej pis obrzydł :)
ola
Dodane przez Anonim, w dniu 30.08.2020 r., godz. 08.08
co konkretnego dla społeczności lokalnej wyniknęło z tego spotkania? bo, że do sejmu ludzie tej formacji poszli dla koneksji i własnych profitów to już wiadomo
Traktorzysta
Dodane przez CCCP, w dniu 30.08.2020 r., godz. 11.11
To nie wina okręgów, a kandydatów, w tym pisowskich. Sobczak wystawia niedołężnych kandydatów, aby go nie przerośli.
Dodane przez do CCCP, w dniu 30.08.2020 r., godz. 15.56
Bardzo słuszna uwaga. Ostatnia kandydatka na burmistrz dyrektorka szkoły to porażka. PiS ma wiele świetnych kobiet tylko nie wystawia, bo one przerastają Wldemara: wzrostem, urodą i intelektem.
Dodane przez anonim, w dniu 30.08.2020 r., godz. 22.56
Z tym żyje i rozwija się to żart, narodowca nie uświadczysz tylko same liberały od Korwina, te same buźki, nowe szaty starej formacji. Wprzódy to pogadajcie między sobą, bo gdzie dwaj konfederaci to trzy poglądy i różne interesy.
Dodane przez uśmieszek, w dniu 31.08.2020 r., godz. 11.23
R.Składanowski ze swoim obłudnym uśmieszkiem, to najczęściej widoczna twarz w Wyszkowskich mediach.
ola
Dodane przez Anonim, w dniu 31.08.2020 r., godz. 11.39
czy Konfederacja, oprócz sz szczekania i opowiadania bzdur o kw ma pomysł na recesję w gospodarce, gdzie PKB spadł do poziomu z 1945 roku: z powodu braku inwestycji i spadku konsumpcji, czy też w następnym sejmowym rozdaniu przejdzie do pisich, aby się żywić na państwowych spółkach?
Dodane przez Anonim, w dniu 31.08.2020 r., godz. 12.13
Spotkali się, pogadali, popili amerykańską Coca Colą i nic z tego spotkania nie wynika. Może kilka punktów ważnych dla mieszkańców by skrobnęli, które można byłoby przedyskutować publicznie. Takie tam bujanie w obłokach. Jedyny lokalny ruch co coś robi, przygotował program i punktuje postkomunistyczna władzę w Wyszkowie to Masz Wybór Szczerby, Osika i Głowackiego. Reszta, w tym PiS, to dorwać się do władzy i kasy. Róbta tak dalej bo będziemy czekali z następne 20 lat na zmiany i przyglądali się marnotrawstwu pieniędzy publicznych.
Dodane przez do Anonima 12.13, w dniu 31.08.2020 r., godz. 21.42
A dlaczego nie wymieniłeś pani Bieżuńskiej?
Dodane przez Anonim, w dniu 01.09.2020 r., godz. 05.53
Paru dziadków i paru wszechpolaków, którzy jeszcze z tego nie wyrośli. Spotkali się na piwie za pewne zamawiając je poprzez hailowanie.
Dodane przez Anonim, w dniu 01.09.2020 r., godz. 09.36
Patrząc na działalność Masz Wybór uważam, że łączenie Głowackiego jest wysoce krzywdzące dla tej formacji.Jedno co ich łączy to wspólny start w wyborach i nic więcej. Głowacki i Sobczak to jest zgrany duet, obaj myślą o swojej prywacie o niczym więcej.
Dodane przez Anonim, w dniu 01.09.2020 r., godz. 09.49
Głowackiego, tego kandydata na burmistrza? On nie załapał się nawet na radnego.
Dodane przez wybory samorządowe 2023, w dniu 01.09.2020 r., godz. 13.02
Widać po tym zdjęciu i komentarzach, że wszyscy na prawo od PiS, lub tacy którym z Sobczakiem nie po drodze zacieśniają współpracę, by w 2023 odsunąć Nowosielskiego i Sobczaka. Ale czy ta nowa klika będzie lepsza od starej? Oczywiście nie. Ale ci co tam siedzą i wymieniane nazwiska to tylko „grasanci”. Mocniejsze figury wejdą w swoim czasie.
Dodane przez Anonim, w dniu 01.09.2020 r., godz. 14.58
A co to będą za figury, że ich w kartach nie ma.
do 14.58
Dodane przez wybory samorządowe 2023, w dniu 01.09.2020 r., godz. 16.36
A kto powiedział, że ich w kartach nie ma? Wszystkich atutów się nie wykłada na początku. Bardzo dokładnie analizuj co powiedział lider z Siedlec ilokalni kolesie. Oprócz Wyszkowiaka są jeszcze inne media.
Dodane przez roms, w dniu 02.09.2020 r., godz. 11.16
Coś musi być na rzeczy z KONFEDERACJĄ bo chyba najaktywniejszy internauta wyszkowski, sierota po Kiszczaku, propaguje to wydarzenie na potęgę. W różnych miejscach, w różnych aspektach i pod różnymi nickami.
do Romana Składanowskiego
Dodane przez Czarek Michał, w dniu 02.09.2020 r., godz. 11.56
Panie Romanie Składanowski proszę wskazać pod którymi nickami ja rzekomo publikuję? C. Biernacki
Dodane przez Anonim, w dniu 02.09.2020 r., godz. 12.18
O tak, Wyszków najbardziej potrzebuje królików wyjętych z kapelusza przed samymi wyborami.
Dodane przez Anonim, w dniu 02.09.2020 r., godz. 22.08
Stawiajmy na nieskompromitowanych, jeszcze kililunastu się takich znajdzie. Wystarczy popatrzeć po głosowaniach i nie patrzeć, że nasz np. z Pisu. Niedługo sprawdzian, zobaczymy kto posłusznie podniesie łapkę za podniesieniem podatków od nieruchomości. Będzie to kolejne obciążenie przez nieudalną koalicję postkomuny Nowosielskiego z Prawem i Sprawiedliwością. Zobaczymy ile ten partyjny wyszkowski sztandar jest tak naprawdę warty.
do wyborców
Dodane przez ww, w dniu 02.09.2020 r., godz. 23.14
głosujcie na Konfederację! najpierw wypiszemy Polskę z Unii Europejskiej a potem sprzedamy Polakom pistolety! to są nasze najważniejsze cele! głoszą Konfederaci!
Dodane przez Anonim, w dniu 03.09.2020 r., godz. 06.38
Raz już była w Wyszkowie Młodzież Wszechpolska, pokrzyczeli trochę na marszu 1marca i co dalej? Gdzie są? Bo główny twórca wyszkowskich struktur Piotr Głowacki to wiadomo. To samo będzie z Konfederacją bo młodzi ludzie nie chcą pracować dla społeczeństwa tylko od razu rządzić.
Uwaga, uwaga! Ważny komunikat
Dodane przez Marek Eychler, w dniu 03.09.2020 r., godz. 08.18
Strzeżcie się seksedukatorów! Przyjachali z Berlina tęczową :"Wołgą" i grasują po Wyszkowie. Porywają pisowców i narodowców, faszerują tabletkami i zamieniają w Tuska.
Dodane przez Anonim, w dniu 03.09.2020 r., godz. 08.48
Następny odmieniec co woli Niemców niż Polaków. Eychler przytul Michała Sz ps. Margot, bo będziecie się dobrze dogadywać.
Dodane przez do anonim 6.38, w dniu 03.09.2020 r., godz. 10.17
Większość z tego po prostu wyrasta. Tak jak mój młody, gdy był w gimnazjum to szedł w tym marszu jako straż. Potem liceum i UJ poszerzyły mu horyzonty.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta