Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 04 maja 2024 r., imieniny Floriana, Moniki



Intensywne życie mimo niepełnosprawności

(Zam: 19.07.2012 r., godz. 10.30)

Uczestniczy w międzynarodowych zawodach pływackich, marzy o udziale na olimpiadzie za cztery lata, niewiele zabrakło mu punktów, by pojechać na tegoroczną do Londynu. Jest utalentowany muzycznie, skończył niedawno szkołę pierwszego stopnia. Śpiewa, gra na flecie i fortepianie. Dawid Głowacki prowadzi bardzo aktywne życie, mimo że jest niewidomy.

Rodzina Dawida mieszka w Wyszkowie. On większość czasu spędza w szkole w Laskach, na międzynarodowych zawodach (kilka razy do roku wyjeżdża za granicę), turnusach rehabilitacyjnych, warsztatach tanecznych. W jego pasjach wspierają go najbliżsi.
- W ubiegłym roku brał udział w rejsie ze Świnoujścia do Szwecji na Zawiszy Czarnym – mówi mama, Bożena Głowacka. – W tym roku zabrakło mu na to czasu. Cała jego aktywność to nauka samodzielności.

Lekarze nic nie powiedzieli
Dawid Głowacki
urodził się jako wcześniak, ważył kilogram. Dwa miesiące leżał w inkubatorze. Przez to, że lekarze nie zasłonili mu oczu, doszło do uszkodzenia wzroku.
- Jak odbierałam syna ze szpitala, lekarze nic o tym nie powiedzieli, dostał dziesięć punktów. Dopiero w domu, po dwóch miesiącach, zorientowałam się, że coś jest nie tak ze wzrokiem. Zgłosiłam go do okulisty, dostaliśmy skierowanie do Międzylesia, tam przesiedzieliśmy z przerwami trzy lata – wspomina mama chłopca. – Przechodził rehabilitację. Był tam profesor, który żerował na nas, żeby wyciągnąć pieniądze. Zrobił operację na oko i zamiast je poprawić, wizualnie je pogorszył. W Międzylesiu trafiliśmy jednak też na mądrego lekarza, który chciał nam pomóc. Dał nam adres do stowarzyszenia rodziców dzieci niewidomych w Warszawie, przy nim działa ośrodek. Dostaliśmy się tam. Syn trafił na fachową opiekę, od podstaw uczył się dotyku, poruszania.
Pani Bożena, gdy dowiedziała się o niepełnosprawności syna, robiła wszystko, by mu pomóc.
- Na początku jeździłam wszędzie, miałam nadzieję, że będzie widział. Potem usłyszałam od lekarza, żeby starać się dostosować go do samodzielności. Gdy zawiozłam Dawida do Lasek, zobaczyłam starsze od niego dzieci, jak chodzą po okolicy – mówi. – Nie miałam żalu, że nie będzie widział, tylko nadzieję, że będzie funkcjonował. Dzięki Laskom uświadomiłam sobie, że nie jest sam. Dużo jeździłam na spotkania z psychologami, grup wsparcia, dużo mi pomogły specjalistyczne porady.
Laski okazały się dla Dawida najlepszym miejscem, gdzie mógł uczyć się życia w niepełnosprawności obok rówieśników. Zanim tam trafił, rodzice zapisali go do jednego z wyszkowskich przedszkoli. Okazało się, że gdy tylko coś mu upadło, cała grupa biegła, by mu pomóc. W Laskach może się uczyć samodzielności.

Nigdy nie miał żalu
Dawid ma osiemnaście lat, jest w pierwszej klasie liceum. Nie chce, by najbliżsi go we wszystkim wyręczali. Korzysta z komputera, kibicował, gdy odbywały się mecze Euro 2012 – włączał telewizor i słuchał. Tylko chwilami prosił, by mu opowiedzieć, co się dzieje na boisku.
- Niektórzy go pytają „Dawid chciałbyś widzieć?”, a on nie wie, co to znaczy, bo nigdy nie widział. Odpowiada czasem w żartach „nie, bo musiałbym uczyć się liter, a tak to Braile’a znam” – opowiada mama, podkreślając jego poczucie humoru. – Przyszła kiedyś do mnie sąsiadka, pytała Dawida o swój wygląd. On dotknął jej twarzy i odpowiedział „możliwie”. Nigdy nie miał żalu, że nie widzi, tylko czasem, jak był mały, słyszał dzieci przed blokiem, więc chciałam go wziąć na zewnętrz. A on chciał wyjść sam, jak inne dzieci. Jest wesoły. Najlepiej dogaduje się z kolegami w Laskach. Żyją we własnym świecie, właściwie umieją zrobić wszystko sami. Nawet potrafią iść na wagary – śmieje się pani Bożena.

Intensywne życie
Dawid okazał się bardzo utalentowanym młodym człowiekiem. W szkole w Laskach odbywały się zajęcia korygujące postawę na basenie. Gdy Dawid był jeszcze w szkole podstawowej, trener zauważył jego wyjątkowe predyspozycje. Zabierał go na basen warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, gdzie podczas jednego ze spotkań wskazówek udzielała mu słynna pływaczka Otylia Jędrzejczak. Dostał się do kadry narodowej pływaków.
- Dawidowi trudno było pogodzić obowiązki, chodził do zwykłej szkoły i jednocześnie muzycznej w Laskach. Nie miał czasu. Dodatkowo musiał się uczyć samodzielności w poruszaniu się po mieście – mówi Bożena Głowacka o tym, jak namawiała syna, by rozwijał swój talent muzyczny. Jednak sportowa pasja okazała się silniejsza. – Jak zaczął z basenem, dał sobie spokój ze śpiewaniem – dodaje.
Dawid niedawno ukończył szkołę muzyczną pierwszego stopnia na piątkę z plusem. Gra na flecie i fortepianie. Uczestniczy w warsztatach tanecznych, turnusach rehabilitacyjnych .
- Żyje tak, że na ma na nic czasu – podkreśla pani Bożena.
Brał też udział w nagraniu reklamy społecznej poświęconej osobom niepełnosprawnym.

Marzenia o olimpiadzie i prawie
Pani Bożena stara się co tydzień przywozić syna do domu, który na co dzień mieszka w internacie. Mówi, że nie ma wsparcia ze strony wyszkowskich organizacji. W Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie nie ma pieniędzy na turnusy rehabilitacyjne.
- Obydwoje z mężem pracujemy i z tych pieniędzy sobie radzimy. Właściwie moja pensja idzie na Dawida, wiadomo, że często wyjeżdża, trzeba mu dać pieniądze na własne potrzeby – mówi mama.
Dawidowi zabrakło niewiele, by pojechać na olimpiadę do Londynu. Zdobył odpowiednią ilość punktów, ale było za późno na zgłoszenie. Za cztery lata chce jednak sięgnąć po złoty medal. Marzy też, by pójść na studia prawnicze. Od dawna pasjonują go programy telewizyjne, filmy poświęconej tej tematyce. Gdy go nie było w domu, kazał je sobie nagrywać. Teraz, w dobie komputerów, odtwarza je, gdy tylko ma na to ochotę.
Dawid jest dorosły, jednak serce matki wciąż niezmiennie każe się troszczyć o syna.
- Kiedyś nie wyobrażałam sobie, że on pójdzie z domu do szkoły z internatem, trudno było się z tym pogodzić. Nie było go tydzień, to był szok, nie mogłam sobie miejsca znaleźć bez niego. Potem były wyjazdy zagraniczne, wyprawy samolotami, też miałam obawy. Teraz najgorzej, jak myślę, co będzie, jak pójdzie do Warszawy na studia – mówi pani Bożena. – Chciałabym, by jak najbardziej był samodzielny, by ludzie nie wykorzystali jego niepełnosprawności, żeby mu się spełniły marzenia. Niektórzy mówią, że to najgorsza niepełnosprawność, jaka może być. Ja tak nie myślę, są osoby w gorszej sytuacji. Dziękuję Bogu, że mam takiego syna.
Justyna Pochmara

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta