Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Lenistwo i marzenia

Niby zima, a jednak nie zima. Śniegu nie ma. Nie można się poślizgać, na kulig pojechać nie można, nie można zrobić orła na śniegu. Zamiast białego szaleństwa dopadło mnie niesamowite lenistwo. Najpierw pomyślałam sobie, że się starzeję. Szybko jednak wyrzuciłam tę myśl z głowy. Ja i starzenie się?
Niemożliwe! Potem pomyślałam, że to wina świąt, które całe szczęście już minęły. Kratka jakaś zrobiła się w kalendarzu i nie wiadomo, kiedy należało iść do pracy, a kiedy można było za stołem siedzieć i konsumować to, co żeśmy w dzikim szale na święta przygotowali. Najpierw Boże Narodzenie, potem praca, potem sylwester, potem praca, potem znowu wolne. Mój organizm zaczął się gubić i nie wiedział, kiedy może spać, a kiedy należy rano wstać i do pracy się udać. W święta wyspana byłam o 6.00, w dni robocze oczu otworzyć nie potrafiłam i ciągle wbiegałam do pracy spóźniona. Istne szaleństwo. Niestety, wolnego już nie ma, a ja dalej leniwa jestem. Ożywiłam się z lekka, gdy okazało się, że nie tylko ja. Koleżanka ma lenia, druga też ma, trzecia mówi, że nie przyjdzie do mnie, bo już się umówiła, ale za chwilę dzwoni i mówi, że tak naprawdę to kłamała i nikt do niej nie przychodzi, ale ani ona nigdzie iść nie chce, ani u siebie nikogo nie będzie przyjmować. Kolega zadzwonił z noworocznymi życzeniami tydzień po Nowym Roku, bo w sylwestra pił, więc wiadomo, że wtedy się nie dzwoni, a potem był tak leniwy, że mu się nie chciało. Pomyślałam sobie, że zamiast śniegu na wyszkowską ziemię spadło lenistwo.
Co można zrobić, by lenia z tyłka wygonić? Można popracować. Ja pracuję, a lenia mam dalej. Praca więc z lenistwa nie leczy. Jak się ma lenia, można poćwiczyć. Moje nastawienie do ćwiczeń już kiedyś przedstawiłam, więc nie będę ćwiczyła teraz jak mam lenia, skoro jak miałam energię też nie ćwiczyłam. Jak się ma lenia, można zacząć się udzielać towarzysko. No tak, tylko jak, skoro ludzie pozamykali się w domach i z nikim widzieć się nie chcą, bo każdy jest leniwy? Można też polatać po sklepach. Sezon wyprzedaży dawno się zaczął, więc można polować na promocyjne ciuszki. Niestety, łażenie po sklepach jest dla mnie karą i boję się, że do lenia dojdzie mi zakupowa depresja i dopiero wtedy będę miała kłopot. Zresztą całą kasę wydałam na święta i na nowe szmaty zabrakło już środków. Zanim dostanę kolejną wypłatę, na wyprzedażach zostaną ciuchy w rozmiarze XXS lub XXXXL.
Jak się ma lenia, można pomarzyć. Nie wolno planować, bo z planów zazwyczaj nic nie wychodzi, ale pomarzyć można.
Najpierw więc zaczęłam marzyć o nowym samochodzie. Pech chciał, że marzenie chciałam zrealizować, a więc niestety zaczęłam planować i wysłałam w jakimś durnym noworocznym konkursie smsa, za który miałam dostać nowe autko. Skoro zaczęłam planować, to wiadomo że nic z tego nie wyjdzie. Nie wyszło, autko pojechało do kogoś innego. Marzenie o malutkim, nowiutkim samochodziku rozwija się więc dalej jedynie w mojej głowie.
Zaczęłam też marzyć o własnym domku. Nie musi być duży. Poszukałam w Internecie ofert z małymi domkami i stwierdziłam, że takich jak ja chcę, nie ma. Będę więc dalej marzyła o małym domku. Planować budowy nie mogę, bo na pewno wtedy marzenie nigdy się nie spełni. Dom trzeba kupić znienacka. Ja nie kupię ani znienacka, ani znacka, bo jak zwykle nie mam kasy.
Potem lenistwo uwolniło moje marzenie o dalekich podróżach. Ciekawość, gdzie zimą można pojechać wzięła górę nad lenistwem. Powlokłam się więc do biura podróży i udając zainteresowaną zakupem zagranicznej wycieczki przytargałam do domu stertę katalogów. Kawę sobie zrobiłam, położyłam się na łóżku i zaczęłam przeglądać oferty biura podróży. Gdzie by tu można pojechać? Właściwie to wszędzie. Mało jest miejsc, które odwiedziłam. Z wiadomych względów nie biorę pod uwagę wycieczek do Egiptu. Może Cypr? Mały, ładny, ciepły. Tylko, że tam podobno rekiny się zdarzają. Głupio tak jechać na wycieczkę i być pokąsanym przez jakiegoś zbłąkanego rekina. Może więc Portugalia albo Wyspy Kanaryjskie? Wyspy Kanaryjskie podobno piękne. Każda inna, więc kilka lat naprzód można sobie wyjazd ustawić, zanim każdą z nich się odwiedzi. A może Grecja? Jakiś młodzieżowy film ostatnio oglądałam, gdzie dziewuszki za starymi dżinsami aż do Grecji poleciały. Te uliczki wąskie, ci z lekka egzotyczni Grecy. Ech, już bym mogła w samolocie lecącym do Grecji siedzieć. Oglądam katalogi i co chwila którąś z wycieczek zaznaczam. Marzę, gdzie i z kim mogłabym w danym momencie odpoczywać.
- Co robisz? – pyta córka. Nawet nie wiem, kiedy weszła do pokoju.
- Nic – odpowiadam.
- Jak nic? Przecież widzę, że oglądasz jakieś katalogi – mówi dziecko.
- Skoro widzisz, to czego pytasz co robię? Oglądam, nie widzisz?
- Po co? Będziemy gdzieś jechać? Gdzie? – dalej pyta dociekliwe dziecko.
- Nigdzie nie będziemy jechać. Oglądam dla przyjemności – odpowiadam.
- To po co oglądać, jak nigdzie nie będziemy jechać? – pyta młoda.
- Po to, żeby pomarzyć, żeby chociaż na obrazku zobaczyć, jak jest fajnie w innych miejscach.
- Żartujesz? – córcia wyraźnie jest zdziwiona, a może nawet zaniepokojona moją odpowiedzią. – Zamiast marzyć to pojedźmy gdzieś. Nie takie znowu drogie wycieczki. Jak dostaniesz trzynastkę, będzie nas na jakąś stać.
- No, niestety kochana, nawet gdybym dostała trzynastkę, czternastkę i piętnastkę, to i tak nie będzie nas stać na taki wyjazd. Ale wiesz, może to i dobry pomysł z tym wydaniem trzynastki na wycieczkę. Tylko, że ja pojadę sama. Dla mnie kasy wystarczy. Jesteście duzi, możecie zostać sami. Dziadek was przypilnuje – mówię do dziecka.
Zaczynam planować, zaczynam liczyć. Pomyślałam sobie, że marzenie za chwilę przestać być marzeniem i może stanie się czymś realnym.
- O nie! Sama nie pojedziesz. Ja też chcę z Tobą jechać. We dwie pojedziemy, a on (czyli mój syn) zostanie – młoda wyraźnie się zdenerwowała.
Do pokoju wchodzi syn i pyta, dlatego młoda się tak drze. Rzadko wyłania się ze swojej dziupli, więc faktycznie coś musiało go zaniepokoić, że zjawił się u nas. A może intuicja coś mu podpowiedziała? Wyjaśniam więc grzecznie drugiemu dziecku, co sobie zaplanowałam, gdzie pojadę i że pojadę sama, ale młoda się kłoci i chce jechać ze mną, a on ma zostać w domu.
- Słucham? Wy chcecie jechać, a ja mam zostać sam? Nie ma mowy! Też chcę jechać.
Dzieci zaczęły się kłócić. Każde się nadąsało, zamknęło w swoim pokoju, a ja została sama. Pomyślałam sobie, że póki marzenie było marzeniem, było tylko moje. Wierzyłam, że może wkrótce uda mi się je zrealizować. Gdy zaczęłam planować, z planów wyszły nici, a marzenie przestało być dla mnie tak ekscytujące, jak było jeszcze przed chwilką.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 2 z 14 stycznia 2014 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta