Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 marca 2024 r., imieniny Bogdana, Józefa



„Czy jesteś za zniesieniem obowiązku szkolnego sześciolatków?”

Zdecydowanie to najgorętszy temat najbliższego posiedzenia Sejmu. Jestem zasypany listami od rodziców zatroskanych o los swoich pociech. Jedno pytanie, niby proste, a jakże skomplikowane... Aby odpowiedzieć, trzeba zapytać, jak jest na świecie, jak zrobili to inni.
W większości krajów europejskich sześciolatki chodzą do szkoły. Więc może pomysł nie jest najgorszy? Trzeba jednak zapytać, czy polski system jest gotowy. Nawet Ministerstwo ocenia, że co dziesiąta szkoła ma problem. To jest wystarczający argument, aby poczekać z decyzją, aż szkoły będą w pełni przygotowane. Obawiam się, że organizatorzy referendum zrobili wszystko, by decyzja była inna.
Wszystko co dzieje się w tej sprawie, to zamieszanie wokół spraw drugorzędnych.
Omijamy kluczowe pytanie, czego chcemy nauczyć nasze dzieci. Skupiamy się na kwestiach technicznych – czy szkołę zaczynamy w wieku sześciu czy siedmiu lat. Czy podstawówka ma mieć sześć czy osiem lat. Niestety, wszystkie z pięciu pytań proponowanych w referendum całkowicie omijają główny problem. Dyskutujemy o zmianie formy! Nikt nie zauważa, że system edukacji, mimo zmian formalnych, cały czas uczy tych samych treści. Od ucznia wymaga się, aby znał regułki, daty i fakty na pamięć. Zupełnie ignoruje się konieczność funkcjonowania w świecie natychmiastowego dostępu do informacji. System edukacji uczy wiedzy, nie ucząc jak z niej korzystać. Od ucznia wymaga się suchych niepotrzebnych informacji. Funduje się uczniom zupełny brak przygotowania do życia i kompletne ignorowanie relacji społecznych. Wyposażony w znajomość dat, wzorów, twierdzeń uczeń jest zupełnie bezradny wobec kolegów z zagranicy. Uczniowie z zagranicy posiadają wiedzę jak żyć i pracować w dwudziestym pierwszym wieku. Jak korzystać z najnowszych technologii, jak pracować w grupie, odnaleźć miejsce w zespole, osiągnąć sukces. Otrzymałem w tej sprawie tysiące listów. Wszyscy prosili, abym poparł zniesienie obowiązku szkolnego dla sześciolatków. Popieram, bo co dziesiąty sześciolatek nie ma zapewnionych właściwych warunków.
Nikt do mnie nie napisał, abym poparł likwidację obowiązku przedszkolnego. Nikt nie prosił o likwidację gimnazjów, nikt nie oczekiwał zakazu likwidacji szkół, w których nie ma uczniów.
Nikt nie oczekiwał, aby zwiększyć licealistom ilość godzin historii. Zastanawiam się, jak to się stało, że w projekcie referendum, te pytania są równorzędne z pytaniem o sześciolatki. Jak to się stało, że pod tymi kwestiami podpisało się milion osób skoro, dla większości, najważniejszy jest los sześciolatków?
Po co łączono te sprawy? Bardzo źle się stało, że o tych wszystkich sprawach posłowie będą musieli zdecydować w tym samym głosowaniu. Uważam, że zatroskani rodzice i dziadkowie sześciolatków mają prawo czuć się oszukani. Ja czuję się oszukany powiązaniem tak odległych spraw w jednym głosowaniu. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że słuszna sprawa została użyta do politycznej batalii. Kolejne pytania w referendum całkowicie rozmywają jego pierwotny sens. Poprzez takie upolitycznienie sprawy referendum cała sprawa ma wielkie szanse, aby upaść! Być może paradoksalnie, ta zastępcza dyskusja nad formą doprowadzi wreszcie do dyskusji nad treścią. Może wreszcie w publicznej debacie odpowiemy sobie, jakiej edukacji potrzebujemy. Czego chcemy nasze dzieci nauczyć i jaki start w życie im zaproponować. Może rozpoczniemy wreszcie dyskusję nad treścią, a formę dopasujemy później. Musimy doprowadzić do sytuacji, gdy nikt nie będzie się obawiał posłać dziecka do szkoły skrojonej na jego miarę i odpowiadającej na jego potrzeby. Czas na poważną debatę o edukacji; o zadaniach treściach..., a nie o formie.

B. Bodio
„Wyszkowiak” nr 43 z 22 października 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta