Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Nie znam się, ale kibicować będę

Szaleństwo dotyczące Euro ogarnęło całą Polskę. Przed jego rozpoczęciem karmieni byliśmy tym, co na Euro było szykowane. Budowa pięknych stadionów wzbudzających w narodzie różne emocje. Stadion Narodowy wzbudził ich najwięcej. Najpierw wysiedlono handlujących od lat na największym „Jarmarku Europa”, potem stopniowo budowano obiekt, który jednym podoba się bardzo, inni patrzeć na niego nie mogą. Miłościwie nam panująca Minister Sportu powolnym truchtem obiegła nawet ów obiekt zachęcając innych do biegania wokół niego.
Do chwili ostatniej budowano autostrady. Jak długo będą one przejezdne, nikt nie wie. Nie ma to jednak większego znaczenia, gdyż po Euro nikt nimi nie będzie się interesował. Usterki zostaną może poprawione lub nie. Komu się nie podoba, może nimi nie jeździć.
Hotele przygotowały szeroką ofertę dla przyjeżdżających kibiców. Cena za pokój 2-osobowy przyprawia o zawrót głowy. Kuchnie hotelowe dały stosowne menu dla Hiszpanów, Włochów, Niemców i innych gości. Jakoś niewiele jest w nich dań czysto polskich. Dziwi to, gdyż wizyta w obcym kraju powoduje chęć spróbowania tego, co obce właśnie, a nie tego, co mamy na co dzień u siebie.
Euro trwa, ulice przybrały barwy biało-czerwone. To niebywałe wręcz wydarzenie, gdyż okazało się, że Polacy posiadają flagi narodowe. Nie widać tego, co prawda, w Dzień Flagi Narodowej czy w innym dniu, gdy flagę wywiesić należy. Okazuje się, że dumni jesteśmy z tego, żeśmy Polakami jedynie wtedy, gdy w grę wchodzą rozgrywki w piłkę nożną. Przy innej okazji dumy tej u nas nie widać.
Oszalało całe społeczeństwo. Męska część zawsze na punkcie piłki nożnej ma bzika. Euro bzika spotęgowało. Żeńska część zazwyczaj skutecznie unika oglądania meczów, uważając je za mało widowiskowe. Biedny bramkarz i dziesięciu spoconych facetów biegających po boisku nie stanowią atrakcji dla płci pięknej. Jednak 8 czerwca, kto żyw, mecz otwarcia oglądał. Grali nasi, kibicować trzeba. Wyszkowska strefa kibica pękała w szwach. Młodzi, starsi, najstarsi – byli wszyscy. Faceci znają się na tym, więc dla nich to atrakcja. Ale czy atrakcją jest to dla kobiet wiernie przy nich trwających? Może to jedynie chęć pokazania się? Może pokazać należało białe koszulki i czerwone spodenki kupione specjalnie na tę okazję. Zorganizowano także liczne rodzinno-przyjacielskie pikniki. Mężczyźni pijący hektolitry alkoholu przy jednym stole i kobiety z dziećmi przy drugim. Kobiety z lekka znudzone, wkurzone, że zwłoki do domu będą musiały wieść, dzielnie wspierały grających piłkarzy plotkując o ich włoskach pokrytych żelem, opalonych i umięśnionych ciałach. Niejedna rodzinka jednak w komplecie meczyk obejrzała. Można się potem pochwalić, jak cudnie czas z rodziną spędziliśmy i jakimi wspaniałymi mężami jesteśmy, nie zapominając o uroczych żonach i dzieciach swoich, poświęciliśmy im całe piątkowe popołudnie. Jedno popołudnie wśród kolejnych dwudziestu trzech należy poświęcić na rzecz rodziny.
Telewizja oszalała. Na jednym programie biało-czerwona aktoreczka z dachu „Wedla” wykopała zgrabną nóżką piłkę, na drugim biało-czerwone barwy na biuście prowadzącej „Panoramę” się pojawiły. Euro jest na każdym polskim programie. W większej lub mniejszej dawce, ale jest.
Mediom dziękuję z serca całego za to, że karmiona nie jestem cudną piosenką, co wygrała oficjalny konkurs na przebój polskiej reprezentacji na Euro 2012. Być może radosne panie utwór wykonujące zostały okrzyczane gwiazdami tego roku, lecz nie wiem, czy jest to powód do radości, do lania łez. Czasy disco polo mi się przypomniały, kiedy to czarnowłosa Shazza królowała na scenie. Jej kariera minęła i mam nadzieję, że przebój zespołu Jarzębina też szybko pójdzie w zapomnienie. Patrząc jednak na wszystkie zespoły prezentujące swe talenty w konkursie, widzowie najgorszego nie wybrali.
O meczach rozgrywających się, nie ma co pisać. Wiadomo, że będą i wiadomo, że relacje z nich przyciągają całe rzesze. Z mężczyznami spokój będzie przynajmniej, bo godzinami siedzą przed telewizorem, z chałupy wyłażą, a jeśli wyjdą, to wiadomo, że z kolegami mają spotkanko i nie trzeba martwić się tym, że diabli ich gdzieś ponieśli. Paczka chipsów „Kibica”, kiełbaska z grilla „Kibica”, piwo „Kibica” wystarcza im do szczęścia i o świecie całym zapominają. Dobrze, że mecze w godzinach popołudniowych się odbywają, gdyż w przeciwnym wypadku, na pewno urlopy by wykorzystali i potem na wymarzonych wakacjach kobiety z dziećmi można by było jedynie oglądać.
W sklepach zapanowały eurogadżety. Ręczniki, kubki, szklanki, koszulki, trąbki, naklejki, włosy, czapki, kapelusze, szaliki, breloki, cukierki, skarpety na lusterko w samochodzie. Wszystko kupić można z symbolem Euro lub w barwach biało-czerwonych.
Ciekawe, jak długo trwał będzie zryw narodu polskiego? Co potem zrobią handlowcy z gadżetami, których po Euro nikt już nie zechce? Już dzisiaj pomyśleć należy, żeby w ramach darowizny szkołom przekazać to, co sprzedać się nie chciało. Czerwono-paskowi uczniowie z chęcią przyjmą europodarunki, dyrektor szkoły mniej kasy wyda na nagrody dla tych najzdolniejszych, a handlowcy pozbędą się tego, co już im potrzebne nie jest i co w straty spisać by należało.
Lokalne tygodniki stosownych barw jednak nie przybrały. Rozczarowałam się tym odrobinę. Zabrakło w nich wszechobecnego szaleństwa. Poważne i nadęte dalej przedstawiają „ciekawostki” z powiatu.
Euro 2012 trwa. Swoją obecność na wyszkowskich ulicach pokazują pseudokibice niszcząc, co po drodze swej napotykają. Z dzikim wrzaskiem wracają późną porą do domu. Nie wiadomo komu kibicują, gdyż każdy mecz jest powodem do totalnego zalania niewielkiego rozumku. Ci bardziej cywilizowani radość lub żal swój okazują w mniej męczący całe otoczenie sposób.
Nie znam się na piłce nożnej wcale. Wiem że biegają, wiem, ilu ich jest. Do niedawna nie widziałam, co znaczy 1:0 dla grających drużyn Polska-Grecja. Dzisiaj wiem, chociaż zdziwienie mnie ogarnęło niemałe, gdy dowiedziałam się, że po przerwie wynik nie zmienia się na 0:1 tylko dlatego, że drużyny zaczynają grę na innych połówkach. Kibicuję naszym dlatego, że są Polakami. Jeśli uda się im wyjść z grupy, będę się cieszyła bardzo. Jeśli dojdą do półfinału, zacznę rozumieć facetów dziko krzyczących na meczu. Jeśli dojdą do finału, przestanę się dziwić kobietom, które na piersiach zamieszczają biało-czerwone barwy. Jeśli wygrają, po prostu razem z moją siostrą upiję się. Ona nie wie jeszcze o tym, ale na pewno na propozycję taką bardzo się ucieszy.
Judyta

„Wyszkowiak” nr 25 z 19 czerwca 2012 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta