Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 09 maja 2024 r., imieniny Bożydara, Grzegorza



Młyńskie koło z uczynkami

[w:] "Wyszkowiak" nr 42/2009 z 20 października 2009r.
Z USA do Polski przyjechała z odwiedzinami moja koleżanka i, jak to zwykło mówić się tam, za oceanem, a i u nas również coraz częściej, mój biznes partner.
Zatrzymała się u swojej przyjaciółki na Chełmskiej w Warszawie.
Odwiedziłam ją tam, ponieważ planowałyśmy nasze spotkanie od dawna.
Maria do USA wyemigrowała – jak to określa – na pewien czas. Powody wyjazdu były zwykłe: ciekawość świata i innej kultury.
– Tak bardzo różnej od naszej – mówi.
Podczas naszego spotkanie na Chełmskiej, Maria opowiadała o tym, co jej się w Stanach podoba, a co nie.
- Czasami są dni, że tęsknię. Za polską mową. Za ludźmi, ale tylko przyjaciółmi. Odczuwam wtedy chęć rozmawiania z kuchenka mikrofalową po polsku. I tak robię – śmieje się.
Maria będąc Polsce była dyrektorem biblioteki w pewnym, kiedyś wojewódzkim mieście na zachodzie Polski. Była dyrektorem pewnego teatru miejskiego. Potem, przed wyjazdem za ocean, pracowała w Ministerstwie Kultury w Warszawie.
W sumie całe swoje życie parała się pracą w kulturze. Teraz w USA ma swoje zajęcia (również z dziedziny kultury) oraz rozpowszechnia moje powieści wśród tamtejszej Polonii.
– Twoje książki o duchach i magii, rusałkach i miłości, rozchodzą się, jak świeże bułeczki – omawiałyśmy najpierw nasze sprawy zawodowe. – To taki świat, do którego wszyscy tęsknimy. Świat pełen zjaw i widziadeł. Niedomówień. I losu, który bierze odwet na ludziach za ich niecne zachowania. Czy uważasz, że ma znaczenie to, w jaki sposób żyjemy? Czy może spotkać nas coś złego za zło, które wyrządzamy dokoła? – pytała.
– Oczywiście – mówię. – Koło życia toczy się i zbiera, jak koło młyńskie, na swoje szpachelki, wszystko, co robimy. Wszystko od nas odchodzi. Tak, jak to koło. Unosi się z daleka od nas w powietrze. I nie ma tego przy nas. Zarówno złego, jak i dobrego. Często ludzie mówią wtedy, że życie nie jest sprawiedliwe. Że ktoś zrobił coś dobrego i teraz nie ma za to zapłaty. Nie wiedzą natomiast, że koło z tymi uczynkami jest akurat na górze. Że jeszcze nie zeszło.
– Tak samo odwrotnie – dodaje Maria. – Kiedy ktoś zrobi coś złego i koło z tymi uczynkami jest na górze. Wtedy też martwimy się, że zły człowiek nie ponosi za swoje uczynki żadnej kary.
– Od wymierzania kary nie jesteśmy my, tylko los – zaznaczam.
– Ale nagle koło opada…
Tak, nagle koło opada z powrotem na dół i znajduje się przy nas. W tych szpachelkach młyńskich przychodzą do nas ponownie nasze uczynki. Zwielokrotnione przez ich wędrówkę.
I nas dopada. Coś. Dobrego. Albo zaczynamy pokutę za swoje podłości międzyludzkie. Również podłości wymierzone przeciwko zwierzętom. Bo zwierzęta stanowią również integralną część człowieka, a człowiek przyrody. Wzajemne koło powiązań.
Maria miała kiedyś męża. Był tyranem. Musiał zawsze stawiać siebie na świeczniku. Zawsze brylować kosztem innych. Kosztem własnej rodziny. Jedyną osoba, którą kochał, był on sam.
Rozwód wieloletni, oskarżenia, podłości. W końcu Maria, pomimo że miała ze sobą dwójkę małych dzieci, musiała zaczynać swoje życie od początku. Od kupna mieszkania na kredyt. Od znalezienia pracy, bo były mąż tak ją podczas rozwodu kompromitował, że pracę straciła.
Po rozwodzie eksmężowi żyło mu się dobrze. Można powiedzieć, że komfortowo, bo on na tym rozwodzie zyskał wiele, zamiast dokonać uczciwego podziału wspólnego dorobku. Ze swoimi naturalnymi umiejętnościami do skłócania ludzi i potem manipulacji nimi, wiodło mu się przyzwoicie (przyzwoicie finansowo).
Minęły lata. Wiele lat. Prawie trzydzieści. Teraz, kiedy oboje mają po sześćdziesiąt parę wiosen, widać gołym okiem, co każdemu z nich koło młyńskie rozdało.
Maria ma wszystko. Przyjaźń ludzi, ciekawą pracę, miłość dzieci, radość życia. Jej były mąż zalicza kolejną zmianę miejsca zamieszkania, by ostatecznie od paru lat zajmować się swoją chorą, sfrustrowaną matką, która kąsa go ulubioną nienawiścią do świata i ludzi. On, z braku pieniędzy, mieszka w jej domu, bo taniej. Mieszka z nią, bo taniej wychodzi. A ona wie, że mu się opłaca, że jego pomoc nie jest podyktowana potrzebą serca i dlatego nie szczędzi mu
gorzkich przeżyć.
Nienawidzą siebie i wszystkich dokoła.
Czy koło młyńskie powróciło na swoją dawna pozycję i przyniosło dawne energie? Tylko, że zdwojone?

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta