Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



To potencjalne miasto w mieście

(Zam: 17.01.2020 r., godz. 13.15)

Według planistów 2 tys., według mieszkańców nawet kilka razy więcej osób może zamieszkać na osiedlu, które potencjalnie powstanie w kwartale między ul. Szpitalną a Komisji Edukacji Narodowej. Obawy dotyczące m.in. zatoru komunikacyjnego w tej części miasta wywołanego przez ogromną ilość samochodów były tematem dyskusji publicznej zorganizowanej 15 stycznia w Urzędzie Miejskim.

Kolejne spotkanie, zgodnie z wnioskiem klubu radnych Masz Wybór, odbyło się o godz. 17.00, po to, by większa liczba osób miała szansę wziąć udział w dyskusji. Przyszło jednak niewielu mieszkańców.
Projekt planu do 15 stycznia po raz szósty był wyłożony do publicznego wglądu. Uwagi i wnioski do niego można składać do 31 stycznia. Wśród uwzględnionych uwag jest likwidacja ośmiokondygnacyjnej dominanty na terenie między ul. Szpitalną i Komisji Edukacji Narodowej - dla dużej części tego terenu ma obowiązywać limit sześciu kondygnacji.
Zdaniem mieszkańców uczestniczących w spotkaniu, plan powinien przewidywać, jak dotychczas, drogę łączącą ul. Komisji Edukacji Narodowej i Szpitalną. Tymczasem w projekcie poddanym publicznej dyskusji tej drogi nie ma. Mieszkańcy powoływali się na fakt, że przez lata, choć na dziko, istniała tam droga, z której korzystali mieszkańcy. Ma to być dowód na to, że jej stworzenie jest rzeczywiście potrzebne.
- Ta droga była używana. Na jakiej podstawie została sporządzona analiza, z której wynika, ze przy większej intensywności zabudowy na tym terenie ta droga zbiorcza nie będzie właściwa? - zabrała głos Małgorzata Bajowska.
Zdaniem projektant Anny Woźnickiej, ul. Szpitalna i KEN będą „odbierać” cały ruch generowany na osiedlu.
- Mówimy tu o drodze na działce prywatnej. Uważamy, że jej wykupywanie to duży koszt, nie znajduje uzasadnienia, skoro inne drogi będą „odbierać” ruch - zaznaczyła.
- Na 12 ha zabudowy wielorodzinnej zamieszka kilka tysięcy osób. Samochody z tego osiedla będą wyjeżdżać na nasze ulice. Można poprawić komunikację dzięki drodze, o której mówimy - przecież do tej pory korzystano z niej - oznajmiła Małgorzata Bajowska.
Mieszkańcy przedstawiali obawy, że deweloper nie zadba o komunikację w należyty sposób, przez co będą się tworzyć korki, a dotychczasowi mieszkańcy zamiast żyć we względnie spokojnej okolicy, jak do tej pory, będą się borykać z tak prozaicznymi problemami, jak wyjazd z posesji i czas dotarcia np. do pracy. Mieszkańcy wskazują, że między Szpitalną a KEN potencjalnie powstanie miasto w mieście - ogromne osiedle, którego zaczątkiem jest już powstająca zabudowa. Tymczasem układ dróg gminnych pozostanie taki sam.
- To zwyczajowa droga, która przez kilkadziesiąt lat tam była i skoro jest używana, jest jej potrzeba - mówił o łączniku między KEN a Szpitalną Adam Lamparski.
- Nie było społecznych i ekonomicznych argumentów na rzecz tej drogi. Ona nie rozładuje ruchu - stwierdziła naczelnik wydziału zagospodarowania przestrzennego i gospodarki nieruchomościami Iwona Kozon.
- Choć wy mówicie o 2 tys., my uważamy, że na tym osiedlu może być nawet 10 tys. mieszkańców. Jaki jest wasz pomysł na rozładowanie tam ruchu? Jeśli nie zrobi tego ta droga, to co? - stwierdził Bartłomiej Adler.
- Zdrowy rozsądek pokazuje, że nawet przy 2 tys. osób będzie tu co najmniej tysiąc samochodów i wszystko wskazuje na to, że będą wjeżdżały na osiedle od ul. Szpitalnej - zaznaczył Adam Lamparski.
Iwona Kozon skierowała mieszkańców do wydziału zajmującego się wykonywaniem analiz ruchu.
- Takie opracowania robi się niezależnie. Jeśli są, urbaniści z nich korzystają. Ich sporządzenie jednak kosztuje, drogowe opracowania w zakresie ruchu są dużo droższe niż urbanistyczne - podkreśliła.
- Co to znaczy, że droga nie ma uzasadnienia społecznego? Gdybyśmy złożyli petycję zawierającą 500-1000 podpisów, byłby to wystarczający głos społeczny? Powiedzcie nam, to pójdziemy i zbierzemy te podpisy - stwierdziła Małgorzata Bajowska. - Nie pierwszy raz wnioskujemy o tę drogę i mówimy dlaczego. Tam jest szpital, jeżdżą karetki - komunikacja na tym obszarze musi być przemyślana, a plan jest dobrym momentem, by dać jej dobry początek. Jako mieszkańcy kupowaliśmy nieruchomości, rozbudowywaliśmy je patrząc na to, jak wygląda okolica, jakie są zapisy planów. Zmieniając je traktujecie nas w sposób niepoważny.
Projektant wyjaśniła, że pierwotnie był zapis o drodze między Szpitalną a KEN, bo nie było sprecyzowanego pomysłu na ten teren (potencjalnie mógł być podzielony na szereg mniejszych działek). Dziś, zdaniem projektant, teren (jako jedna, nierozdrobiona nieruchomość) będzie wystarczająco skomunikowany dzięki istniejącym już drogom.
- Proszę złożyć w tej kwestii uwagę - stwierdziła Iwona Kozon. - My ważymy argumenty, koszty i rezultaty rozwiązań. To nie chodzi o ilośc podpisów.
- Inwestor przychodzi z wnioskiem do gminy. Po drugiej stronie jest kilkaset osób przedstawiających uwagi. I w tej konkretnej sytuacji głos gminy jest w opozycji do większości. Czyli wystarczy podpis jednego konkretnego inwestora - stwierdził Bartłomiej Adler.
- W naszym odczuciu urzędnicy reprezentują przede wszystkim dewelopera - uznał Piotr Płochocki zwracając uwagę, że inwestor z mieszkańcami nie spotkał się, by porozmawiać na temat planowanych zmian w przestrzennym ładzie.
- Inwestor nie rozmawiał i ze mną. Nie jest traktowany inaczej niż państwo - zapewniła Iwona Kozon.
- Nie widzę ze strony inwestora woli współpracy - uznał Piotr Płochocki. - Wykupił teren nieporównywalny do żadnego innego terenu i będzie budować w skali nieporównywalnej do żadnej innej. Trzeba potraktować ten teren właściwie jako małe miasteczko. Trzeba patrzeć szerzej - wielkość tej działki to ważny czynnik. Inwestor nie przychodzi na te spotkania, wiec zakłada, że urzędnicy dobrze zabezpieczą jego interes - dodał. - Bycie rzecznikiem interesów społecznych zawsze się opłaci, nie zaś poszczególnych inwestorów - zwrócił się do przedstawicieli urzędu.
- Jeśli w stosunku do urzędników ma pan zarzuty, proszę zawiadomić odpowiednie organy. Pana sugestie są nie na miejscu - oznajmiła Iwona Kozon.
Urzędnicy podkreślają, że zgodnie z procedurą inwestor, podobnie jak mieszkańcy, zgłaszał uwagi do projektu planu i nie wszystkie zostały uwzględnione.
Mieszkańcy cały czas mają też zastrzeżenia wobec obecnego terenu LOK-u - chcieliby, by pozostał on zielony, czego, ich zdaniem, propozycja planu nie gwarantuje. W projekcie jest mowa 20-proc. powierzchni biologicznie czynnej.
- Skoro jest dwóch właścicieli, chcemy by ten teren był potraktowany jako dwie jednostki planistyczne - zaznaczyła Małgorzata Bajowska. - Istnieje zielona skarpa, bardzo ważny punkt pod względem przyrodniczym i historycznym. Chcemy mieć pewność, że tam nie będzie dokonywanych działań doprowadzających do zniszczenia skarpy, a mamy obawy, że teren ten może zostać zabrukowany.
- Są dwie działki, ale funkcjonujące jako całość. Terenu nie należy dzielić, dlatego przyjęty jest parametr odnoszący się działki bardziej zagospodarowanej - zaznaczyła Anna Woźnicka. - Nie widzimy sensu dzielenia na dwie jednostki planistyczne, bo to mały teren. Z drugiej strony istnieje zapis o zakazie niszczenia skarpy, co powinno zabezpieczać ten teren.
Projektant poprosiła jednak mieszkańców o złożenie wniosku i obiecała ponowne przyjrzenie się zapisom.
W mediach społecznościowych na profilu „Obie strony miasta” (poświęcony m.in. ładowi przestrzennemu Wyszkowa) ukazał się komentarz części uczestników spotkania „Czasem jeden podpis uznawany jest za bardziej istotny społecznie niż setki. Taki przekaz, w kontekście zbieranych przez nas podpisów do składanych uwag, wypłynął wczoraj w naszym kierunku w czasie publicznej debaty z ust urzędnika państwowego. Czy takie same słowa padały w nieoficjalnych rozmowach odnośnie petycji w sprawie spalarni? Tego nie wiemy i chyba wolimy nie wiedzieć. Jesteśmy głęboko zaniepokojeni. Nie żebyśmy mieli złudzenia, że jest inaczej. Jednakże fakt, iż takie słowa padają jawnie, to znak, że pewne demokratyczne mechanizmy wypracowywane w naszym kraju od 30 lat, nadal są mrzonką. Ta sytuacja oznacza de facto, iż bliżej nam ciągle do monarchii elekcyjnej niż demokracji bezpośredniej.
Na debacie dowiedzieliśmy się też o kolejnej przykrej sprawie. Chociaż aktualny plan zakłada istnienie drogi na terenie działek, w procedowanych planach już jej nie ma, ponieważ nowy właściciel jej nie potrzebuje, a projektanci nie widzą potrzeby jej istnienia. Oczywiście odmienne zdanie mają okoliczni mieszkańcy. Obawiają się bowiem, że bez niej dojazd do tego osiedla jak i innych okolicznych zostanie bardzo utrudniony. Przy okazji zapytaliśmy, jakie są zatem inne pomysły na rozładowanie ruchu samochodowego w okolicy. Usłyszeliśmy, że są to kompetencje innego wydziału.
W naszym urzędzie wydziały zajmujące się planowaniem przestrzennym oraz szeroko rozumianą komunikacją drogową, to dwa niezależne byty. Jest to oczywiście zrozumiałe, gdyż łączenie tak szerokich kompetencji w jednym wydziale byłoby trudne. Wydaje nam się jednak, że przy zmianach, które dopuszczać będą możliwości zbudowania praktycznie małego miasteczka w mieście, powinien się odbyć wręcz szereg spotkań, analizujących jakie konsekwencje mogą nieść ze sobą zmiany, o których rozmawiamy od roku.
Okazuje się jednak, że nie odbyło się ANI JEDNO takie spotkanie. Urzędnicy nie czują potrzeby rozmowy na ten temat między sobą, a ewentualne problemy komunikacyjne, jakie mogą pojawić się po wybudowaniu bloków, będą rozwiązywane, kiedy te staną się już faktem. Innymi słowy, urzędnicy zaczną zajmować się korkami dopiero wtedy, kiedy mieszkańcy będą już w nich stać. Na całe szczęście jest też trochę pozytywów wczorajszych konsultacji. Pewna część naszych uwag spowodowała zmianę stanowiska urzędu. Choć nie wszystkie przyjęto w całości, ich znaczną część uznano za zasadną. Kropla drąży skałę.”.
J.P.




Komentarze

takie miasto
Dodane przez NIEZADOWOLONY, w dniu 18.01.2020 r., godz. 06.45
BEZ KOMETARZY
Dodane przez Anonim, w dniu 18.01.2020 r., godz. 12.19
- Jeśli w stosunku do urzędników ma pan zarzuty, proszę zawiadomić odpowiednie organy. Pana sugestie są nie na miejscu - oznajmiła Iwona Kozon. - no i róbta co chceta, prawo jest po stronie urzędników.
Dodane przez mieszkaniec, w dniu 18.01.2020 r., godz. 21.23
Wiecie, że to jest ich interes życia. Wiecie ile zrobili złego dla naszego miasta. Gra wstępna się nieraz kończy i trzeba zaciągnąć rady Agencji Weneckiej. Może pomogą.
Dodane przez Anonim, w dniu 18.01.2020 r., godz. 23.49
A na sali znowu ci sami co zawsze i przy każdej okazji społeczni znawcy tematu czyli specjaliści od wszystkiego. Tacy co to z internetu wiedzą jak powinno być Racjonalizatorzy i wizjonerzy o wyobraźni sięgającej w porywach 2 lata wprzód.
Dodane przez ~(), w dniu 19.01.2020 r., godz. 10.45
inwestorzy mają dobrego adwokata, samego poncusia
MEMo
Dodane przez Karma, w dniu 19.01.2020 r., godz. 13.14
Pieniądz zaćmił poczucie przyzwojtości jakie powinno przyświecać rzadzącym. Uderzyć się w piersi, szczerze się pomodlić i nie krzywdzić wiecej miasta i jego mieszkańców.
Dodane przez mieszkaniec Rybienka Nowego, w dniu 19.01.2020 r., godz. 14.18
na pewno ruch zostanie rozładowany dzięki drugiemu mostowi, który burmistrz obiecywał w kampanii wyborczej. Czy może ktoś coś wie na temat TEGO MOSTU?
Dodane przez Ha ha elyto., w dniu 19.01.2020 r., godz. 18.30
Może poncuś jest także inwestorem ? Nieoficjalnie ?
Dodane przez ~(), w dniu 20.01.2020 r., godz. 12.43
apetyt rośnie jak to mówią, ale jak się w końcu CBA wpier... to władze, nasi radni nieporadni oraz biznesmeni będą mieć ciepło

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta