Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Ramadan

(Zam: 01.03.2019 r., godz. 10.24)

Załoga postojem na redzie w ogóle się nie przejęła. Nadszedł bowiem wyczekiwany czas Ramadanu, do którego przygotowywali się dość długo, o czym Kruczek nie miał pojęcia.



Omar przyszedł do jego kabiny i w pokornej postawie zawiadomił kapitana jak się sprawy na statku mają w przeddzień Ramadanu. Poprosił o zwolnienie z prac pokładowych i maszynowych na ten świąteczny czas, poza wachtami kotwicznymi, oraz zgodę na uroczyste przygotowanie obchodów Ramadanu. Kruczek zgodził się bez oporów, gdyż postój na redzie nie wymagał zatrudnienia załogi, jak w każdym innym dniu. Zasłużyli sobie na świąteczny odpoczynek. Przyjął zaproszenie Omara do uczestniczenia w ich święcie, a nawet zaproponował pomoc.
– No, captain, dziękujemy. My wszystko mamy, gdyż od dłuższego czasu przygotowywaliśmy się do Ramadanu i będziemy zadowoleni, jeżeli ty osobiście nas zaszczycisz.
– A gdzie się wszyscy pomieścimy? – zapytał kapitan.
– Przygotowujemy specjalne stoły na pokładzie szalupowym.
– A napitki na tę okazję?
– To nasza tajemnica. Nic się captain nie martw. Mamy je schowane aż z Burgas.
– I nie baliście się, że mogą zostać wykryte w Dżeddzie?
– Captain, statek ma tyle kryjówek trudnych do odkrycia, że musieliby całą maszynę rozebrać, aby znaleźć butelki ukryte w zęzach maszynowych. To przerasta umiejętności celników.
Kapitan więc nie musiał się martwić o nic. Nie przypuszczał, że już od Burgas myśleli o Ramadanie.
Po wyjściu Omara zaszedł na mostek, aby dowiedzieć się od oficera wachtowego, że dla nich stacja pilotowa w Suezie nie ma żadnych nowych wiadomości. Amin widocznie albo nie miał pieniędzy, albo nowego zatrudnienia dla statku i dlatego się nie spieszył.
Z wysokości mostku miał wgląd w przygotowanie statku do Ramadanu. Bosman z cieślą i załogą pokładową szalał na pokładzie szalupowym, zbijając z desek długi stół, który nawet zdążyli pomalować. Teraz przygotowywali wokół niego ławki do siedzenia. Aż na skrzydła statku dochodziła z kuchni woń przygotowywanych świątecznych dań. Obiadu o normalnej porze nie było. O godzinie siedemnastej dzwon statkowy zaprosił załogę do świątecznego biesiadowania. Wszyscy byli ubrani odświętnie, co przewidując kapitan też wystąpił w tropikalnym mundurze. Omar, w mereszce na głowie i długiej szacie, przywitał kapitana wskazując na miękki fotel przygotowany dla niego pośrodku stołu. Była prawie cała załoga, za wyjątkiem polskiego chiefa mechanika, która przywitała kapitana oklaskami. Kruczek poczuł się jak na akademii w Polsce, gdyż przebieg spotkania na razie miał taki początek. Nie przewidział, że czeka go jeszcze przemówienie, do którego się nie przygotował. Na razie jednak steward z kucharzem i pomocnikami zaczęli ustawiać przygotowane przysmaki. Było ich więcej niż na osławionym przyjęciu Amina. Kucharz stanął na wysokości zadania, a nawet go przekroczył. Na stole zjawiły się sałatki, warzywa, chleb arabski, szaszłyki, kurczaki, pieczony baran, pomarańcze, winogrona, szampan, wino i piwo. Na środku stołu postawiono dwa duże niepokrojone torty. Takiego bogactwa Kruczek na swym statku się nie spodziewał. I to wszystko bez jego udziału. Załoga od Burgas przygotowywała się do Ramadanu, nie zapominając o żadnym detalu. Kruczek został poproszony o pokrojenie tortu, a następnie Omar wymownie upomniał się o pierwszy toast, prosząc wszystkich o oklaski. Kapitanowi nie pozostało nic innego, jak na poczekaniu wymyślić kilka zdań na otwarcie ramadanowego przyjęcia. Wszystkie oczy jego muzułmańskiej załogi były zwrócone na niego, a alkohole czekały na stole wbrew koranowej zasadzie. Wstał więc i zwrócił się do swojej międzynarodowej załogi:
– Drodzy marynarze! Morze jest naszym zawodem i przeznaczeniem. Stanowimy jedną wielką rodzinę bez żadnych podziałów rasowych, kulturowych i religijnych. Morze jednoczy nas wszystkich w radościach i zagrożeniach. W obliczu niebezpieczeństwa jesteśmy równi od młodszego marynarza do kapitana i to wzmacnia naszą siłę w walce o przetrwanie, ale jednocześnie we wspólnej radości świętowania jak dziś. Dlatego wznoszę toast za was i wasze święto, które jest jednocześnie i moim, gdyż każda wiara prowadzi nas ku dobremu.
Załoga na stojąco przyjęła ten toast, a Omar zbliżył się do kapitana i pocałował go w oba policzki, dziękując za wszystko. Znów rozległy się oklaski, a potem wszyscy sięgnęli po lampki z szampanem dowodząc, że Koran w takich dniach nie musi być przestrzegany, bo jak inaczej świętować. Karkade z kostkami lodu nadawało się tylko do popicia tylu wyśmienitych dań. Oczywiście przemawiał również Omar, chwaląc nie tylko Allaha, ale i kapitana oraz całą załogę. Jedli i pili z umiarem, powoli. Kucharz donosił nowe porcje mięsa, chleba i sera. Skończył się szampan i wino. Pozostała karkade, której przygotowano cały balon. Długie świętowanie Ramadanu stanowiło muzułmańską zasadę. Okazało się jednak, że Egipcjanie przygotowali również i część „artystyczną” spotkania. Odegrali rodzajową scenkę ze swataniem dziewczyny w Egipcie. Było to dużym zaskoczeniem, gdyż nikt nie widział wcześniej prób załogi do tego występu. A musieli przecież przygotować odpowiednie stroje i rozpisać role dla „artystów”, co w życiu statkowym trudne jest do ukrycia. Jednak im się udało i teraz mogli odegrać swój spektakl, przyjęty oklaskami przez kolegów.
Na mostku zmieniały się wachty kotwiczne, a na szalupowym trwała ramadanowa biesiada. Niewielka ilość alkoholu została wypita, teraz wszyscy raczyli się pijąc karkade i to im w zupełności wystarczało. Oczywiście nie byłoby święta bez tańców. Tu prym wiedli Libańczycy i Egipcjanie. Liczyły się przede wszystkim indywidualne występy i popisy tańca brzucha. Po kolei, przepasani długimi chustami, przy muzyce i klaskaniu kolegów wydobywali z siebie wszystkie taneczne talenty oraz układy, aby wypaść jak najefektowniej. Niektórzy tańczyli aż do upadłego i siedząc pod szalupą dochodzili do siebie, aby ponownie wyskoczyć na pokładową scenę. I znów wróciły porównania z polskimi załogami. Kiedy w dniu „Święta Morza” armatorzy wyrażali zgodę na kieliszek alkoholu w czasie wieczornicy z tej okazji, na ogół takie świąteczne spotkania kończyły się alkoholową libacją, prowadzącą do awantur. Tymczasem dość prymitywna załoga na jego obcym statku wykazywała pod tym względem dużą kulturę i nie widział żadnej pijanej osoby. Bez obawy mógł ją zostawić przy stole samą i pójść na mostek, aby posłuchać rozmów stacji pilotowej ze statkami w UKF-ce.
Na redzie trwało formowanie nowego konwoju, ale stacja pilotowa nie miała dla niego żadnej wiadomości, tak jakby statek był bez armatora. Amin wkurzał go coraz bardziej. Bez wiadomości od armatora i agenta czuł się zupełnie opuszczony i bezsilny. Pod tym względem załoga czuła się znacznie lepiej. Świętowała swój Ramadan, nie wdając się w eksploatacyjne rozważania. Kapitan, myśląc o załodze ucztującej na pokładzie szalupowym, zastanawiał się jak godzą oni zasady Koranu w swym zwykłym życiu. Koran dla muzułmanów jest dość łaskawy. Mogą mieć nawet cztery żony, byle je kochali jednakowo, co w przypadku jego załogi polegało tylko na tym, że kupowali swoim dwóm żonom takie same prezenty, świadczące o tym, że kochają je jednakowo. Zakaz picia alkoholu, omijany czasami, miał te dobre strony, że Kruczek nie musiał martwić się o pijaństwo na statku, nawet w czasie Ramadanu. Karkade, rodzaj zimnej herbaty, zastępowała alkohol. Ten szampan i wino stanowiły jedynie drobną namiastkę, dodatek uświetniający początek wielodniowej biesiady. Nikt z załogi nie był pijany. Egipcjanie w czasie Ramadanu raczej nie pili alkoholu. Jedynie Libańczycy i Pakistańczycy sięgali po odrobinę czegoś mocniejszego. Tak dla podkreślenia ich największego święta.
Wszystkie dni Ramadanu upłynęły na redzie spokojnie i każdy wieczór świąteczny trwał coraz krócej, jak również malała liczba przygotowywanych potraw. Kucharz czuł się zmęczony, a nawet na twarzy Omara wyraźnie było widać trudy nocnych biesiad, jak również czarny zapuszczony zarost. Ramadan tracił powoli swój impet. Marynarze byli przejedzeni i niewyspani. Wracała normalna praca i rytm życia załogowego. Ramadan na statku dobiegł końca. Wszystkie wachty zostały postawione w stan pogotowia.

Eugeniusz A. Daszkowski
Fragment przygotowywanej do druku książki „Rejs do Dżeddy”

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta