Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



„Mielibyśmy Mistrza Europy”

(Zam: 17.07.2013 r., godz. 10.30)

Ostatni rok był dla siłacza z okolic Wyszkowa, Huberta Sztorca, bardzo udany. Mistrzostwo Polski oraz ósme miejsce na Mistrzostwach Świata stawia go w gronie sportowej czołówki w kraju i na świecie. Zawodnik zgodził się na udzielenie nam krótkiego wywiadu, w którym opowiedział m.in. o swoich początkach w świecie sportów siłowych i planach na przyszłość.

„Wyszkowiak”: Na początek opowiedz proszę o tym jak rozpoczęła się Twoja przygoda ze sportami siłowymi, jak to się stało, że poświęciłeś dużą część swojego życia na trójbój siłowy?
Hubert Sztorc: - Pierwszy raz trafiłem na siłownię mając 14 lat. Był to obiekt ówczesnego MOSiR-u Wyszków. Trenowałem tam od 1994 do 2001 roku. W tym czasie zacząłem już osiągać duże wyniki, tymże w Wyszkowie nie istniała żadna sekcja sportowa w tej dziedzinie. Przypadkiem, poprzez kolegę, trafiłem do Pułtuska, pod skrzydła trenera Romana Szymkowiaka. Zrobiłem na nim dobre wrażenie, wtedy wyciskając leżąc około 200 kg przy wadze niespełna 100 kg. Trener powiedział, że bardzo chętnie trenowałby mnie na trójboistę i tak zacząłem dźwigać „na poważnie”. Swój pierwszy start zaliczyłem w 2001 roku, gdzie na Mistrzostwach Polski Juniorów zająłem 3. miejsce w trójboju. Potem byłem 4. na Mistrzostwach Europy Juniorów w Nymburku w 2003 roku. Potem miałem małą przerwę z trójbojem, jednak cały czas utrzymywałem formę, aż do 2011 roku trenując w Pułtusku.

W tamtym czasie zmieniłeś trójbój siłowy na samo wyciskanie sztangi leżąc. Co było powodem tej zmiany?
- Z punktu widzenia czasu, wydaje mi się, że powinienem od początku kariery zajmować się wyłącznie wyciskaniem. Trener nakierował mnie na trójbój, ale ja generalnie zawsze byłem typowym wyciskaczem. To był mój zdecydowanie najlepszy bój w trójboju. Gdybym zajmował się wyciskaniem od początku to moje wyniki pewnie byłyby lepsze, być może byłbym w stanie walczyć o Mistrzostwo Świata. Dźwigałem w tamtych czasach bardzo dużo. Po przerwie, w 2007 roku definitywnie zakończyłem karierę jako trójboista i skupiłem się na wyciskaniu.

Czy jest to zmiana na stałe? Nie planujesz powrotu do trójboju?
- Za stary jestem (śmiech).

A czy myślałeś kiedyś o spróbowaniu sił w jakiejś innej dyscyplinie sportu, na przykład w bardzo popularnych teraz sportach walki?
- Miałem epizodyczną przygodę z boksem od 18 do 20 roku życia. Dopóki nie trafiłem na siłownię do Pułtuska, to próbowałem również sił w sztukach walki i w kickboxingu. Potem jednak trener Szymkowiak zadał mi pytanie, czym chce się zająć, bo sporty walki i trójbój nie idą ze sobą w parze. Wybrałem trójbój. Byłem również kiedyś na eliminacjach do zawodów strongmenów, w czasach gdy prym wiódł jeszcze Mariusz Pudzianowski. Było to w Gdańsku, w hali „Oliwa”. Gdy jednak zobaczyłem co tam się dzieje i jak to wygląda, to byłem przerażony. Zawodnicy nie przeprowadzali żadnej rozgrzewki, od razu podchodząc do niebotycznych ciężarów w takich konkurencjach, jak spacer farmera czy kule. Stwierdziłem, że to nie dla mnie i wycofałem się. Była to mądra decyzja, ponieważ podczas eliminacji kilkudziesięciu zawodników doznało różnorakich kontuzji. Na stałe zająłem się wyciskaniem, ponieważ uważam, że trzeba robić to w czym jest się dobrym.

Ostatnią dużą imprezą, w której brałeś udział były Mistrzostwa Świata w Wyciskaniu Sztangi Leżąc w Kownie na Litwie. Czy ósme miejsce w światowym czempionacie jest Twoim największym sukcesem czy może uznajesz za niego jakieś inne osiągnięcie?
- Ósme miejsce na świecie to według mnie światowa pierwsza liga. Jeśli podczas dajmy na to olimpiady, lekkoatleta jest naprawdę dobry i wchodzi do ósemki, to trafia do „finału finałów”. Z tej ósemki każdy może być na podium, sport jest bez dwóch zdań nieprzewidywalny. W ósemce poziom jest bardzo wyrównany. Po drugie, zaliczone podejście do ciężaru 300 kg pokazało, że naprawdę jestem mocny, nie gołosłowny, jak niektórzy ze środowiska mi zarzucali. Wycisnąłem również 315 kg, sędziowie nie zaliczyli w kontrowersyjnych okolicznościach tej próby, ale każdy kto ją widział, wie, że to był ich błąd.

Obecnie przygotowujesz się do Mistrzostw Europy, które odbędą się w pierwszej połowie sierpnia. Jaki stawiasz sobie cel na tej imprezie?
- Mam nadzieję, że zdołam oficjalnie pobić rekord Darka Mirowskiego (322 kg). Jest to najwyższy wyciśnięty w kraju ciężar, mając na myśli zawodników przechodzących kontrolę antydopingową, startujących pod patronatem Polskiego Związku Kulturystyki, Fitness i Trójboju Siłowego.

Jak wyglądają przygotowania do imprezy mistrzowskiej, jak długo trwają?
- Obecnie zwiększyłem masę ciała, podczas Mistrzostw chcę ważyć około 130 kilogramów, a z masą naturalnie przychodzi siła. Jeśli chodzi o sam trening, to jestem w nim właściwie bez większej przerwy od pięciu lat, cały czas przechodząc cykle treningowe. Pochłania to potężną ilość czasu oraz środków. Oczywiście nie dałoby się tego zrobić bez pomocy grupy moich przyjaciół. Dużo poświęca również moja rodzina, w wyniku trybu życia jaki prowadzę. Wszystkim im jestem bardzo wdzięczny za całą pomoc i okazane zrozumienie.

Mówiłeś, że trenowałeś przez wiele lat w Pułtusku, a czy Wyszków to dobre miejsce na wyczynowe uprawianie sportów siłowych?
- Osobiście uważam, że niestety nie i nie chodzi tu jedynie o sporty siłowe. Wśród ludzi odpowiedzialnych za sport brakuje inicjatywy i chęci wsparcia ludzi chcących coś zrobić. Przykładem jestem ja sam. Finansuje się sam, startuje w barwach klubu z Poznania. A chciałbym na przykład podczas Mistrzostw Świata mieć na koszulce nazwę i herb Wyszkowa. Tak możemy rozsławiać nasze miasto, ale do tego potrzebne jest wsparcie. Potencjał ludzki nasza okolica ma na pewno, jednak brakuje sekcji, brakuje organizacji i pomocy ze strony władz.

Sporą pomoc otrzymują jednak dwa duże kluby z Wyszkowa, Camper oraz Bug. Czy nie wydaje Ci się, że problem dotyka sportowców z nazwijmy to „indywidualnych” dyscyplin sportu?
- Ja nie żałuje nikomu pieniędzy, czy dla Campera czy dla Bugu, sam kiedyś uwielbiałem grać w piłkę nożną i to dobrze, że się ich wspiera. Myślę jednak, że jeżeli robię wyniki, walczę ze światową czołówką, to również powinienem zostać zauważony.

Co należałoby zatem zrobić, żeby miasto stało się przyjazne dla konkretnie Twojej dyscypliny sporu?
- Głównie ważna jest organizacja. Moim zdaniem przy miejskim ośrodku sportu (WOSiR przyp. red.) powinna powstać profesjonalna siłownia. Sprzęt powinna wybrać osoba kompetentna. Takie miejsce mogłoby skupić najlepszych instruktorów z Wyszkowa i okolic oraz ludzi chętnych, aby trenować. Jak już mówiłem mamy potężny potencjał ludzki. I nie musimy się zamykać tylko w sportach siłowych. Jeżeli nie znajdziemy trójboisty, to możemy znaleźć dajmy na to osobę z potencjałem do rzutu oszczepem czy trójskoku. Nie wierzę w to, że nie ma u nas utalentowanych młodych ludzi. Jeżeli jednak się nie szuka, to się nie znajdzie. To już jest jednak problem nie tylko Wyszkowa, ale całego kraju. Osobiście próbuję coś robić, w skali, w której jestem w stanie. We wrześniu razem z siłownią GYM4U zorganizuję zawody w wyciskaniu sztangi leżąc dla amatorów, na które przy okazji wszystkich chętnych serdecznie zapraszam.

Na koniec pytanie, na które odpowiedź jak sądzę nurtuje wiele osób. Ile najwięcej w życiu wycisnął na klatkę leżąc Hubert Sztorc? Weźmy pod uwagę wszystkie próby, zarówno te oficjalne jak i nieoficjalne, włączając w to treningi.
- Najwięcej wycisnął 325 kg, dwukrotnie. Za pierwszym razem było to podczas treningu, rok temu w Pułtusku, mam tę próbę udokumentowaną na filmie. Wtedy zbudowałem formę na Mistrzostwa Europy we Włoszech, jednak nie pojechałem tam, bo zwyczajnie nie zgromadziłem potrzebnych pieniędzy. Drugi raz było to trzy dni temu na treningu (tj. w piątek 12 lipca przyp. red.). Jak widać po tym wyniku jestem znowu w formie, a na najbliższe Mistrzostwa Europy pojadę.

Które miejsce na Mistrzostwach Europy we Włoszech dałby Ci wynik 325 kg?
- Mówiąc krótko, mielibyśmy Mistrza Europy. To mam nadzieję jednak jeszcze przede mną. Moim celem życiowym jest natomiast podniesienie 350 kg. Mając 34 lata, wierzę, że zdążę udźwignąć taki ciężar. Moja obecna forma pozwala mi na podniesienie sztangi o wadze w granicach 320-325 kg, a siła cały czas idzie w górę. Jestem też coraz lepszy technicznie. Mam nadzieję, że dam radę jeszcze dużo zrobić. Oby tylko pozwoliło na to zdrowie.

Rozmawiał Artur Brzeziński

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta